Czasem są takie dni jak dziś, kiedy jest szaro-buro i ponuro, pada deszcz i chcesz czy nie, musisz dziecku zorganizować czas w domu.
Warto na wstępie ustalić z dzieckiem pewne zasady, które będą przestrzegane podczas zabawy w domu, aby potem nie było niedomówień i żeby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Kiedy bawimy się z Miłką w domu obowiązują nas następujące zasady:
- Szanujemy zabawki: nie niszczymy ich, nie rzucamy nimi.
- Szanujemy książki: nie gnieciemy i nie wyrywamy kartek, książki nie są także blokiem rysunkowym.
- Farbami malujemy tylko w wyznaczonym do tego miejscu: na kartkach i brystolach. Nie malujemy po podłodze, ścianach, meblach ani po sobie. Nie rozlewamy ani nie pijemy wody służącej do płukania pędzli.
- Lalki i inne zabawki kąpiemy tylko "na niby", na sucho, bez użycia wody i detergentów.
- Jedząc przekąski uważamy, żeby nie pobrudzić zabawek, podłogi i mebli.
- Nie rozlewamy picia. Pijemy grzecznie przy stoliku, kubek z pieciem odstawiamy i dopiero wtedy wracamy do zabawy. Nie wrzucamy jedzenia ani zabawek do napoju.
- Gdy rodzic pozwala potowarzyszyć dziecku w ramach zabawy przy przyrządzaniu potraw, nie rozsypujemy produktów spożywczych, nie zrzucamy jedzenia ze stołu psu (nasz pies nie je wszystkiego, np. suchej mąki).
- Gdy dziecko chce siku lub kupkę woła do rodzica następująco: "MAMA/TATA SIKU/KUPA!". Nie robi na podłogę czy kanapę.
- Bawimy się cicho, nie krzyczymy.
- Bawimy się w poszanowaniu spokoju sąsiadów: nie szuramy ciężkimi przedmiotami po podłodze, nie wrzeszczymy, nie walimy zabawkami w ściany, nie biegamy w domu.
- Nie bijemy, nie gryziemy, nie szarpiemy (dotyczy to również psa).
- Zachowujemy wszelkie uprzejmości: "dziękuję, proszę, przepraszam".
- Po skończonej zabawie zawsze sprzątamy zabawki.
Bardzo skrupulatnie trzymam się tych zasad, moja córka natomiast wyznaje jedną jedyną słuszną zasadę:
A JAKIE ZASADY PANUJĄ W WASZYCH DOMAH?
;)
Haha, ale się uśmiałam. U nas też staram się trzymać zasad panujących podczas zabawy. Dzięki temu nie mam pomalowanych i poniszczonych mebli, ścian i innych przedmiotów. Ważne, aby dziecko nauczyć szacunku do rzeczy, a jeśli chodzi o brudzenie siebie samego, to wiemy, że brudne dzieci to szczęśliwe dzieci ;-)
OdpowiedzUsuńW mojej głowie wszystkie. W głowie moich dzieci - biegać, skakać, latać, pływać, krzyczeć, wrzeszczeć i wyrywać! A jak mi się znudzi to zrobić coś ukradkiem, na co na pewno nie pozwoliłaby mama, a co później ciężko posprzątać.
OdpowiedzUsuńHahaha piękna puenta!! A już Ci uwierzyłam, że Miłka w anioła się przemieniła ;) u nas podobnie, zasad Flo nawet się trzyma, problem mamy z wyegzekwowaniem "dziękuje"(proszę nauczył się w trymiga);) no i z kupa ofkors... Kupa niezmiennie ląduje w matki :(
OdpowiedzUsuńNiestety u nas nie jest przestrzegana absolutnie ŻADNA z wymienionych przez Ciebie zasad... :( Powiem więcej, im bardziej próbuję czegoś zakazać mojemu synkowi (np. nie rozcieraj jedzenia po ścianach, meblach i dywanie), bądź coś nakazać (np. jemy tylko na siedząco w foteliku, haha, ta jasne), to On robi dokładnie na odwrót. I to tak demonstracyjnie, żebym na pewno zobaczyła jak to robi i żebym zobaczyła, że wcale nie zamierza dostosowywać się do moich zasad. Jak już zobaczę, a mój syn zobaczy, że ja dokładnie zobaczyłam, wtedy przestaje. A tak przy okazji - zrzucanie zabawek ze schodów (mieszkamy w domku), to mojego Pawełka ulubiona zabawa. A jeszcze jak zabawka rozsypie się w drobny mak, to On normalnie pęka ze śmiechu. Szarpanie i drapanie mnie i męża to kolejna ulubiona rozrywka. Próbowałam udawać, że płaczę jak mnie podrapie albo ugryzie, ale On znów ryczy ze śmiechu i drapie mocniej - żebym bardziej płakała. Pewnie rośnie mi mały kryminalista... :-/
OdpowiedzUsuńTwoja córka może przybić piątkę z moim synem :> Ostatnio wpadłam na genialny pomysł- malowanie palcami. Nie dość, że super rozrywka dla dziecka, to dla mnie świetny trening refleksu i szybki wzrost adrenaliny we krwi. W pewnym momencie taka zabawa wymyka się spod kontroli i to co następuje później to istny armagedon. Już nie wspomnę, że Igor kocha wszelkie zabawy plastyczne i ostatnio na firmowym pikniku rodzinnym wyrodny ojciec musiał odczepić go od wielkiego pędzla i farb, bo mój syn mógłby się do niego przyssać na zawsze. Podobno niósł rozwyjca, który wymachiwał rękami na wszystkie strony. Uczestnicy pikniku mieli dodatkowe show ;)
OdpowiedzUsuńhahahhahahah znamy to :) a co do przyssania się do pędzla (w wersji dosłownej): Miłka ZAWSZE musi skosztować jak smakuje farba :D no, ale co zrobisz z artystą? :D
Usuńhahaha no właśnie czytając te zasady zastanawiałam się, co na to Miłka :D
OdpowiedzUsuńu mnie póki co nie ma zasad, Olek leje gdzie popadnie :D
wychowanie pęłną gębą ugrzecznione....:) u nas jest "proszę, dziękuję, przepraszam" nawet w 101 językach :) bon tonik wymiata :D
OdpowiedzUsuńależ u nas też! "proszę" - kiedy czegoś chce, "psisiam" - jak mnie wcześniej pacnie rączką, a po chwili struchleje :D
Usuń