Parę lat temu na pewnej imprezie znajoma po obserwacji mojej osoby powiedziała: ty się świetnie bawisz w swoim towarzystwie. Dzisiaj nie wiem, czy to miał być komplement, czy może pojazd, aczkolwiek przytaknęłam, zgodnie z prawdą.
Lubię siebie. Tak już jest, tak mam. Moja rodzina twierdzi, że jako małe dziecko potrafiłam się szybko zająć sama sobą. Wymyślić sobie zabawę z niczego. Lubię spędzać czas sama ze sobą. Lubię te momenty, kiedy czuję się pewna siebie i wchodzę "z buta". Nakręca mnie to.
Oczywiście mam swoje wady, nie wszystko mi się w sobie podoba, ale wydaje mi się, że potrafię się z siebie śmiać. Może własnie dlatego, że jestem świadoma swoich niedoskonałości to potrafię z nimi żyć na tyle, żeby nie zaważały na moim życiu. Lubię pracować nad sobą.
Myślę, że polubienie swojej osoby jest czymś do czego każdy dąży. Jeśli nie dąży to powinien, ponieważ to znacznie ułatwia nasze życie. Zaakceptowanie, że nie możesz być idealna, ponieważ takich ludzi nie ma. Ideały istnieją jedynie w naszej wyobraźni, na obrazkach, opisane w książkach, prezentowane przez blogerki, które chcą prezentować idealne życie.
Czy znasz kogoś, kto tak na prawdę ma idealne życie?
Ja nie. Znam sporo ludzi urodzonych w zamożnych rodzinach, którym wszyscy zazdroszczą fur, a ich fury to często jedyna cenna rzecz w ich życiu. Myślę czasem o moich pięknych, wykształconych i ambitnych koleżankach, które mogłyby mieć każdego, a zadowalają się bylejakim towarzystwem w imię zapokojenia samotności. Z kolei druga część tych dziewczyn zostaje sama, ponieważ nie znajdują odpowiedniego towarzysza, a bylejakością nie chcą się zadowalać. Te pozostają na długo samotne i przy odrobinie szczęścia kiedyś znajdują równego sobie. Znam też sporo świetnych par starających się latami o dziecko, bez żdanego rezulatatu.
Nie można mieć idealnego życia, pozbawionego problemów. Są za to idealne momenty, chwile.
Dla każdego jest to coś innego. Dla mnie na przykład dzisiejszy, niedzielny poranek. Miłka dała nam pospać, wstała w bezbłędnym nastroju, wylegiwaliśmy się w łóżku w trójkę. Ona czytała nam po swojemu bajki. Przytulasy, leniwa niedziela. To jest mój idealny moment. Ty masz na pewno jakiś swój.
Im szybciej pogodzisz się, że ideały nie istnieją, że lifestyle pokazywany nam przez m.in. blogerki na Facebooku i Instagramie to tylko taka mała cząstka ich życia, którą chcą się podzielić, bo jest fajna. Nie zawiera w sobie burzliwych kłótni z mężem, nerwów, które dostarczają im ich dzieci, rozstępów po ciąży, pierwszych zmarszczek i kompleksów spowodowanych na przykład zbyt małym biustem. A przecież każdego to dotyka - złość, nerwy, kompleksy, gorszy dzień, czasem tydzień, a czasem nawet miesiąc. Ideały nie istnieją.
Im szybciej dojdziesz do tego, że będąc nieidealna jesteś zwyczajnie normalna, tym większą masz szansę na polubienie siebie z całym majdanem wad i niedoskonałości, które w sobie masz. Tym szybciej pokochasz siebie, ale nie jak Narcyz, tylko tak zdrowo, z pewnym dystansem, przymrużeniem oka i uśmiechem w stronę lustrzanego odbicia.
Za dwa tygodnie Dzień Kobiet. Nie musisz czekać na bukiet kwiatów od męża, chłopaka czy kogokolwiek. Kup sobie sama ten bukiet, wymarzony taki, szarpnij się, zasłużyłaś! Przecież jesteś fajna!
Oczywiście mam swoje wady, nie wszystko mi się w sobie podoba, ale wydaje mi się, że potrafię się z siebie śmiać. Może własnie dlatego, że jestem świadoma swoich niedoskonałości to potrafię z nimi żyć na tyle, żeby nie zaważały na moim życiu. Lubię pracować nad sobą.
Myślę, że polubienie swojej osoby jest czymś do czego każdy dąży. Jeśli nie dąży to powinien, ponieważ to znacznie ułatwia nasze życie. Zaakceptowanie, że nie możesz być idealna, ponieważ takich ludzi nie ma. Ideały istnieją jedynie w naszej wyobraźni, na obrazkach, opisane w książkach, prezentowane przez blogerki, które chcą prezentować idealne życie.
Czy znasz kogoś, kto tak na prawdę ma idealne życie?
Ja nie. Znam sporo ludzi urodzonych w zamożnych rodzinach, którym wszyscy zazdroszczą fur, a ich fury to często jedyna cenna rzecz w ich życiu. Myślę czasem o moich pięknych, wykształconych i ambitnych koleżankach, które mogłyby mieć każdego, a zadowalają się bylejakim towarzystwem w imię zapokojenia samotności. Z kolei druga część tych dziewczyn zostaje sama, ponieważ nie znajdują odpowiedniego towarzysza, a bylejakością nie chcą się zadowalać. Te pozostają na długo samotne i przy odrobinie szczęścia kiedyś znajdują równego sobie. Znam też sporo świetnych par starających się latami o dziecko, bez żdanego rezulatatu.
Nie można mieć idealnego życia, pozbawionego problemów. Są za to idealne momenty, chwile.
Dla każdego jest to coś innego. Dla mnie na przykład dzisiejszy, niedzielny poranek. Miłka dała nam pospać, wstała w bezbłędnym nastroju, wylegiwaliśmy się w łóżku w trójkę. Ona czytała nam po swojemu bajki. Przytulasy, leniwa niedziela. To jest mój idealny moment. Ty masz na pewno jakiś swój.
Im szybciej pogodzisz się, że ideały nie istnieją, że lifestyle pokazywany nam przez m.in. blogerki na Facebooku i Instagramie to tylko taka mała cząstka ich życia, którą chcą się podzielić, bo jest fajna. Nie zawiera w sobie burzliwych kłótni z mężem, nerwów, które dostarczają im ich dzieci, rozstępów po ciąży, pierwszych zmarszczek i kompleksów spowodowanych na przykład zbyt małym biustem. A przecież każdego to dotyka - złość, nerwy, kompleksy, gorszy dzień, czasem tydzień, a czasem nawet miesiąc. Ideały nie istnieją.
Im szybciej dojdziesz do tego, że będąc nieidealna jesteś zwyczajnie normalna, tym większą masz szansę na polubienie siebie z całym majdanem wad i niedoskonałości, które w sobie masz. Tym szybciej pokochasz siebie, ale nie jak Narcyz, tylko tak zdrowo, z pewnym dystansem, przymrużeniem oka i uśmiechem w stronę lustrzanego odbicia.
Za dwa tygodnie Dzień Kobiet. Nie musisz czekać na bukiet kwiatów od męża, chłopaka czy kogokolwiek. Kup sobie sama ten bukiet, wymarzony taki, szarpnij się, zasłużyłaś! Przecież jesteś fajna!
Tym postem pokazałaś mi jak bardzo jesteśmy podobne i zgadzam się ze wszystkim tym, co napisałam w 100% i faktycznie nie ma życia idealnego, zawsze są jakieś kruczki, ale przecież na takim portalu jak instagram nikt nie będzie nam się nimi chwalił.. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie i ja to w pełni rozumiem, przecież ja też uwieczniam głównie te piękne chwile, albo zabawne i wrzucam na instagram. To jest chyba calkiem naturalne, że chcemy się dzielić tym co dobre i fajne. Natomiast mi chodzi o to, że nawet Ci, co generalnie uważają się za szcześliwych, niebrzydkich i niegłupich (np. ja) też mają swoje wady i niedoskonałości, tylko zwyczajnie nauczyli się z nimi żyć, a nawet więcej - polubili je i tak jest lepiej :) Pozdrawiam! :)
UsuńPonoć aby móc lubić innych, najpierw trzeba polubić innych. Zatem lubmy siebie, lecz i pracujmy nad sobą, aby było za co lubić ;) a co do reszty..to oczywiste, że mało kto chwali się porażkami, i trzeba być niesłychanym naiwniakiem, aby sądzić, że Ci Piękni i Bogaci mają idealne życia :) Ideał nie występuje w przyrodzie. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńTylko wiesz, jak się tak naoglądamy pięknych zdjęć, pięknych ludzi o pięknych ciałach, pięknych wnętrz jak z żurnala to czasem zapominamy o tym, że Ci piękni ludzie tez mają swoje problemy. I można trochę się zdołować a przecież nie ma czym, każdy ma w sobie cos ładnego, fajnego za co może się polubić :)
UsuńJa lubię swoje życie. To, że wychowuję dziecko tak, jak ja chcę. Mieszkam w domu na kredyt, ale w swoim. Mam cudownego męża, nie jest ideałem, ale ideały nie istnieją. Żyję po swojemu, mimo że nie ociekam kasą.
OdpowiedzUsuńNie lubię tylko i wyłącznie tego, że mam problem z nadwagą i nie potrafię się zmotywować do zrzucenia zbędnych kilogramów.
Wiesz, ja ostatnio doszłam do wniosku, że im więcej ważę tym ciężej mi się zmotywować do pracy nad sobą, bo "jak ja to niby zrzucę". Jak byłam szczuplejsza (10 kg temu) wszystko nakręcało się samo - jadłam mniej, ruszałam się więcej, do tego palilam, a papieros zastępował mi podżeranie między posiłkami. A jak przytyłam (rzucając palenie) to pozwalałam sobie na więcej, bo 2 kg w tą czy w tamtą nie robi różnicy. Dopiero od jakiegoś czasu zaczełam pracować nad tym, żeby wrócić do formy sprzed lat. Nie jem lepiej, bo generalnie moja dieta od dawna jest dobrze zbilansowana (stosunek warzyw do węglowodanów jest ok), ale po prostu jem mniej (stosunek kalorii do tego ile ich spalam w ciągu dnia został zaburzony, jestem łasuchem i gubią mnie dokładki). Zaczęłam ćwiczyć z Chodakowską (treningi wzmacniające mięśnie - są spokojniejsze od treningów kardio i nie robią efektu wow tak szybko jak kardio, ale jednak działają), a jak się zrobi cieplej wrócę do biegania. Na razie jest - 3kg, a to już jest dla mnie duży sikces, bo waga nie spadła o te 3 kg od lat. Mnie najbardziej motywuje myśl, że to moje życie i mam je tylko jedno - chcę być zdrowa, mieć siłę a na starość chcę być aktywna, a ruch oraz rozsądne odżywianie są moją inwestycją na godną przyszłość. Trzymam kciuki, żebyś znalazła swoją motywację :)
UsuńZawsze zazdrościłam osobom, które mają takie podejście jak Ty. Ja nie potrafię się nie przejmować i podchodzić do wszystkiego z dystansem, często reaguję zbyt uczuciowo i impulsywnie. Jednak lubię swoje własne towarzystwo, nigdy nie nudzę się sama ze sobą, a to chyba najważniejsze ;)
OdpowiedzUsuńA widzisz kochana bo ja to siebie też lubię i to bardzo i myślę, że tak powinno być bo inaczej nie byłybyśmy szczęśliwe. Jak mogłabym być szczęśliwa w małżeństwie czy w byciu matka gdybym siebie nie lubiła albo nie akceptowała. Oczywiście wszystko nie jest takie idealne ale gdyby było wszystko takie na tip top to byłoby nudno :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
te niedoskonałości nadają zyciu pikanterii, zgadzam się ;)
Usuń