Lubię zwierzęta, w szczególności psy. W dzieciństwie zawsze marzyłam o takim pupilu, swoje marzenia ziściłam mając dziewiętnaście lat i przygarniając małą, słodką kundelkę, której nadałam imię Renata.
Jestem wielką zwolenniczką wychowywania dzieci ze zwierzętami. Jestem wielką zwolenniczką wyciągania zwierząt ze schronisk, podejmowania się adopcji przez odpowiedzialnych i świadomych opiekunów. Jeśli i Ty rozważasz przygarnięcie psa, zastanów się czy masz:
Pies to nie jest maskotka (nawet, a może właśnie w szczególności Yorki!). Nawet jeśli ta mała, słodka kulka lubi być przytulna, głaskana i lubi spać z Tobą na podusi to dalej nie jest maskotka. Być może nie wiesz, ale psa trzeba wychować. Jeśli nie chcesz mieć zdewastowanego mieszkania, terrorysty, który na wszystko i wszystkich szczeka (a nie daj Boże gryzie), chcesz żeby był posłuszny, szedł przy nodze, aportował, siadał na polecenie, czekał na Ciebie cicho pod sklepem i generalnie był grzeczny - musisz go wychować. Do tego potrzeba sporo cierpliwości, systematyczności, konsekwencji, wiedzy (!!!), ale przede wszystkim czasu.
Tak jest. Na posiadanie psa trzeba mieć sporo czasu. To nie jest tak, że wyjdziesz z kundlem na spacer trzy razy dziennie i dziękuję. Pies nie lubi samotności. Nie mam na myśli tego, że musisz się z nim całe popołudnie bawić. Nie możesz jednak zaraz po powrocie z pracy wyjść z domu na całe popołudnie, zostawiając pupila na kolejne godziny samego w domu. Tzn. czasem - wiadomo - trzeba, ale jeśli robisz tak codziennie, to jesteś podły. Oczywiście możesz zabrać psa ze sobą, jednak musisz liczyć się z tym, że tak na prawdę do niewielu miejsc możesz go wprowadzić. A tam gdzie możesz wprowadzić (mam na myśli np. ogródki kawiarniane) to wypadałoby, żeby pies "potrafił się zachować" (nie, nie musi jeść nożem i widelcem, jednak byłoby miło, żeby nie sępił pod stołem innych gości).
Właściciel psa czasem musi robić rzeczy dość obrzydliwe. Posprzątać wymiociny lub kupę z dywanu (pomyśl - pies też może mieć biegunkę!). Pies może zjeść coś dziwnego (np. sznurek) i to coś czasem wystaje z psiego tyłka. Trzeba psu pomóc, wyciągając to coś (np. sznurek) z psiego tyłka. Pies może się wytarzać w czymś, np. w innej psiej kupie lub padlinie. O ile po umyciu psa z odchodów smród znika, o tyle po rozkładającym się mięsie potrafi się utrzymywać do kilku kąpieli. Ponadto psy w różny sposób dają upust napięciu seksualnemu. Wówczas potrafią się mocno "przytulać" do np. poduszki lub pluszowego miśka. Potrafi być na prawdę uroczo.
Na przeróżne rzeczy. Zaczynając od podstawowych: jedzenie. Mały kundel je mało, więc w zależności od tego jakiej jakości karmę kupisz, wydasz na nią od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Jeśli rozważasz adopcję bardzo dużego psa, musisz się liczyć z całkiem sporym wydatkiem, w szczególności jeśli chcesz kupować lepszą karmę.
Leczenie. Niestety Twój pies nie będzie mógł się leczyć na NFZ. Za wszelkie szczepienia (obowiązkowe jest jedno - na wściekliznę) oraz leczenie weterynaryjne musisz wywalić kasę. Tak jest! Psy chorują i to wcale nie rzadko. Rasowe w szczególności. Jeśli jest to padaczka (jak w przypadku mojej Renaty) to koszt leczenia miesięcznie wynosi do 20 zł plus od czasu do czasu wizyta kontrolna z badaniami, czyli jakieś 70-80 zł (oczywiście zależy to od cennika w przychodni weterynaryjnej). Być może będziesz chciał wysterylizować swoją suczkę, co kosztuje kilka stówek - w zależności o wielkości (wagi) zwierzęcia. Zdarza się, że psa trzeba operować. Nie mówię o przypadkach, gdzie zwierzę jest już bardzo stare, a operowanie poniekąd mija się z celem. Mówię o sytuacji, gdzie Twojego dwuletniego pupila potrącił samochód i trzeba operować złamaną łapę. Koszt operacji waha się między 500-1500 zł. Kiedy przywiążesz się do swojego kochanego pupila to jesteś w stanie wyłożyć każdą kasę, żeby go wyleczyć.
Pielęgnacja. Jasne - szampony, witaminy, jakieś specjalne smakołyki, obroże przeciwpchelne to nieduży wydatek w skali miesiąca. Jeśli jednak zdecydujesz się na rasę, którą się strzyże licz się z opłaceniem psiego fryzjera, minimum 50 zł. za wizytę.
Wyprawka. Legowisko, smycz, miski, szczotka, zabawki, itd.
Podatek od posiadania psa. Tu akurat uważam, że to wielka niesprawiedliwość dla posiadaczy psów względem posiadaczy kotów, którzy takiego podatku płacić nie muszą (ja muszę płacić ponad 80 zł rocznie, wyprowadzać w odpowiednich miejscach, sprzątać kupy, podczas gdy koty łażą beztrosko po np. placach zabaw, traktując piaskownicę jak wielką kuwetę). Oczywiście możesz nie rejestrować psa, jednak nie tak trudno o mandat (jeśli nie wiedziałaś do tej pory od czego jest Straż Miejska - to własnie od tego).
Banał. Czy masz miejsce w mieszkaniu na zrobienie kąta dla psa? Zwierzę potrzebuje legowiska i dwóch misek, a Ty nie chcesz się o ten cały majdan potykać.
Jeśli mieszkasz w domu z ogrodem to sprawa jest łatwiejsza. Jeśli jednak, tak jak ja, mieszkasz w bloku to zastanów się, czy jest wokół miejsce, gdzie pies może w spokoju załatwić swoje potrzeby. Psy potrzebują ruchu (więcej lub mniej - w zależności od rasy), sprawdź czy masz niedaleko jakiś park, gdzie można by spuścić zwierzę ze smyczy (ja mam na przykład drogę polną za miedzą).
Oto własnie mój największy problem. O ile kota, zaopatrując w większą porcję karmy w misce, możesz zostawić na weekend samego w domu i owszem będzie stęskniony, a w domu może śmierdzieć z brudnej kuwety, o tyle psa nie. Nie wspominając o dwutygodniowym urlopie. Oczywiście możesz zdecydować się na zostawienie psa w "psim hotelu", ale... u mnie to nie wchodzi w grę, bo sobie tego zwyczajnie nie wyobrażam. Do tej pory prosiłam znajomych i rodzinę o opiekę nad Renatą. Możesz też brać psa ze sobą, ale wiadomo, wówczas całe wakacje musisz dostosować do zwierzęcia - wybór hotelu, okolicę. Jeśli planujesz podróżować z pupilem musisz go od szczeniaka przyzwyczajać do jazdy w samochodzie i zasad, których musi w nim przestrzegać (np. nie skakać po całym aucie). Zdarza się też, że pies ma chorobę lokomocyjną...
Pies plus dziecko to jest fajny pomysł, jestem zwolenniczką wychowywania dzieci wśród zwierząt. Ma to wiele zalet, jednak nie zawsze jest różowo. Jeśli masz dziecko, a rozważasz przygarnięcie szczeniaka to masz pewność, że nie będzie problemu z akceptacją i zazdrością. Masz za to dwoje dzieci. Podwójny bałagan i podwójny obowiązek. Jeśli chcesz adoptować "odchowanego" psa to tak na prawdę nie masz do końca pewności, czy ten pies polubi się z dzieckiem. I jedna mała rzecz. Spacery. Kilkukilogramowe dziecko wkładasz do nosidełka czy motasz się chustą i no problem, możesz złazić z 4. piętra trzy razy dziennie. Kiedy jednak Twoje dziecko waży 15 kg, nie chce samo schodzić po schodach, nie masz nosidła, mieszkasz na 4. piętrze, a do tego pies ciągnie smycz - uwierz mi, masz przekichane.
Hej, Mamy-psiary! Coś byście dodały do mojej listy? Co WY byście doradziły osobom, które rozważają przygarnięcie psa?
PS. Na zdjęciach ja, słodka - dziewiętnastoletnia... :D
Cierpliwość.
Czas.
Tak jest. Na posiadanie psa trzeba mieć sporo czasu. To nie jest tak, że wyjdziesz z kundlem na spacer trzy razy dziennie i dziękuję. Pies nie lubi samotności. Nie mam na myśli tego, że musisz się z nim całe popołudnie bawić. Nie możesz jednak zaraz po powrocie z pracy wyjść z domu na całe popołudnie, zostawiając pupila na kolejne godziny samego w domu. Tzn. czasem - wiadomo - trzeba, ale jeśli robisz tak codziennie, to jesteś podły. Oczywiście możesz zabrać psa ze sobą, jednak musisz liczyć się z tym, że tak na prawdę do niewielu miejsc możesz go wprowadzić. A tam gdzie możesz wprowadzić (mam na myśli np. ogródki kawiarniane) to wypadałoby, żeby pies "potrafił się zachować" (nie, nie musi jeść nożem i widelcem, jednak byłoby miło, żeby nie sępił pod stołem innych gości).
Zdolność pohamowania odruchów wymiotnych.
Właściciel psa czasem musi robić rzeczy dość obrzydliwe. Posprzątać wymiociny lub kupę z dywanu (pomyśl - pies też może mieć biegunkę!). Pies może zjeść coś dziwnego (np. sznurek) i to coś czasem wystaje z psiego tyłka. Trzeba psu pomóc, wyciągając to coś (np. sznurek) z psiego tyłka. Pies może się wytarzać w czymś, np. w innej psiej kupie lub padlinie. O ile po umyciu psa z odchodów smród znika, o tyle po rozkładającym się mięsie potrafi się utrzymywać do kilku kąpieli. Ponadto psy w różny sposób dają upust napięciu seksualnemu. Wówczas potrafią się mocno "przytulać" do np. poduszki lub pluszowego miśka. Potrafi być na prawdę uroczo.
Pieniądze.
Na przeróżne rzeczy. Zaczynając od podstawowych: jedzenie. Mały kundel je mało, więc w zależności od tego jakiej jakości karmę kupisz, wydasz na nią od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Jeśli rozważasz adopcję bardzo dużego psa, musisz się liczyć z całkiem sporym wydatkiem, w szczególności jeśli chcesz kupować lepszą karmę.
Leczenie. Niestety Twój pies nie będzie mógł się leczyć na NFZ. Za wszelkie szczepienia (obowiązkowe jest jedno - na wściekliznę) oraz leczenie weterynaryjne musisz wywalić kasę. Tak jest! Psy chorują i to wcale nie rzadko. Rasowe w szczególności. Jeśli jest to padaczka (jak w przypadku mojej Renaty) to koszt leczenia miesięcznie wynosi do 20 zł plus od czasu do czasu wizyta kontrolna z badaniami, czyli jakieś 70-80 zł (oczywiście zależy to od cennika w przychodni weterynaryjnej). Być może będziesz chciał wysterylizować swoją suczkę, co kosztuje kilka stówek - w zależności o wielkości (wagi) zwierzęcia. Zdarza się, że psa trzeba operować. Nie mówię o przypadkach, gdzie zwierzę jest już bardzo stare, a operowanie poniekąd mija się z celem. Mówię o sytuacji, gdzie Twojego dwuletniego pupila potrącił samochód i trzeba operować złamaną łapę. Koszt operacji waha się między 500-1500 zł. Kiedy przywiążesz się do swojego kochanego pupila to jesteś w stanie wyłożyć każdą kasę, żeby go wyleczyć.
Pielęgnacja. Jasne - szampony, witaminy, jakieś specjalne smakołyki, obroże przeciwpchelne to nieduży wydatek w skali miesiąca. Jeśli jednak zdecydujesz się na rasę, którą się strzyże licz się z opłaceniem psiego fryzjera, minimum 50 zł. za wizytę.
Wyprawka. Legowisko, smycz, miski, szczotka, zabawki, itd.
Podatek od posiadania psa. Tu akurat uważam, że to wielka niesprawiedliwość dla posiadaczy psów względem posiadaczy kotów, którzy takiego podatku płacić nie muszą (ja muszę płacić ponad 80 zł rocznie, wyprowadzać w odpowiednich miejscach, sprzątać kupy, podczas gdy koty łażą beztrosko po np. placach zabaw, traktując piaskownicę jak wielką kuwetę). Oczywiście możesz nie rejestrować psa, jednak nie tak trudno o mandat (jeśli nie wiedziałaś do tej pory od czego jest Straż Miejska - to własnie od tego).
Miejsce w domu.
Banał. Czy masz miejsce w mieszkaniu na zrobienie kąta dla psa? Zwierzę potrzebuje legowiska i dwóch misek, a Ty nie chcesz się o ten cały majdan potykać.
Miejsce do wyprowadzania psa.
Jeśli mieszkasz w domu z ogrodem to sprawa jest łatwiejsza. Jeśli jednak, tak jak ja, mieszkasz w bloku to zastanów się, czy jest wokół miejsce, gdzie pies może w spokoju załatwić swoje potrzeby. Psy potrzebują ruchu (więcej lub mniej - w zależności od rasy), sprawdź czy masz niedaleko jakiś park, gdzie można by spuścić zwierzę ze smyczy (ja mam na przykład drogę polną za miedzą).
Miejsce, gdzie przechować psa w razie wyjazdu.
Oto własnie mój największy problem. O ile kota, zaopatrując w większą porcję karmy w misce, możesz zostawić na weekend samego w domu i owszem będzie stęskniony, a w domu może śmierdzieć z brudnej kuwety, o tyle psa nie. Nie wspominając o dwutygodniowym urlopie. Oczywiście możesz zdecydować się na zostawienie psa w "psim hotelu", ale... u mnie to nie wchodzi w grę, bo sobie tego zwyczajnie nie wyobrażam. Do tej pory prosiłam znajomych i rodzinę o opiekę nad Renatą. Możesz też brać psa ze sobą, ale wiadomo, wówczas całe wakacje musisz dostosować do zwierzęcia - wybór hotelu, okolicę. Jeśli planujesz podróżować z pupilem musisz go od szczeniaka przyzwyczajać do jazdy w samochodzie i zasad, których musi w nim przestrzegać (np. nie skakać po całym aucie). Zdarza się też, że pies ma chorobę lokomocyjną...
Dziecko.
Pies plus dziecko to jest fajny pomysł, jestem zwolenniczką wychowywania dzieci wśród zwierząt. Ma to wiele zalet, jednak nie zawsze jest różowo. Jeśli masz dziecko, a rozważasz przygarnięcie szczeniaka to masz pewność, że nie będzie problemu z akceptacją i zazdrością. Masz za to dwoje dzieci. Podwójny bałagan i podwójny obowiązek. Jeśli chcesz adoptować "odchowanego" psa to tak na prawdę nie masz do końca pewności, czy ten pies polubi się z dzieckiem. I jedna mała rzecz. Spacery. Kilkukilogramowe dziecko wkładasz do nosidełka czy motasz się chustą i no problem, możesz złazić z 4. piętra trzy razy dziennie. Kiedy jednak Twoje dziecko waży 15 kg, nie chce samo schodzić po schodach, nie masz nosidła, mieszkasz na 4. piętrze, a do tego pies ciągnie smycz - uwierz mi, masz przekichane.
***
Niestety, choć bardzo kocham swojego psa, z perspektywy czasu uważam, że decyzja o takiej adopcji była co najmniej pochopna (żeby nie powiedzieć nieodpowiedzialna). Przygarniając szczeniaka to tak, jakby sprawić sobie dziecko. Idąc tym tropem zostałam matką mając lat dziewiętnaście... Sami przyznacie, że to trochę za wcześnie.Hej, Mamy-psiary! Coś byście dodały do mojej listy? Co WY byście doradziły osobom, które rozważają przygarnięcie psa?
PS. Na zdjęciach ja, słodka - dziewiętnastoletnia... :D
Niestety, ale z przykrością przeczytałam, że uważasz posiadanie swojego psa za nietrafioną :( przykre to :( ja również mam psa, adoptowaną sunię, jeszcze kilka lat orzed urodzeniem synka i uważam ją za członka naszej rodziny i nie wyobrażam sobie naszego życia bez niej - niestety ale wypisując te wszystkie "przeciw", o których wspomniałaś w poście, trzeba było myśleć trochę wcześniej...
OdpowiedzUsuńNie napisałam nigdzie, że to była nietrafiona decyzja. Po prostu za wcześnie, "za łebka" i nieodpowiedzialnie. Mogłam poczekać jeszcze parę lat, bo psa tak czy siak bym przygarnęła.
UsuńMa zanim urodził się Kuba przygarnęliśmy suczkę. Teraz ma ona dwa lata i kochamy ją bardzo mocno. Wspaniale bawi się z Kubusiem, jest przyjacielska i wierna
OdpowiedzUsuńMam dwójkę małych dzieci i psa. Pies był pierwszy i na początku kiedy zaszłam w ciąże bardzo się martwiłam o ich relacje. Potem były nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy. Ufam mojemu psu, znam go od szczeniaka, ale to mimo wszystko to tylko pis i nigdy nie wiem na pewno co zrobi. Dzisiaj kiedy mój 13 miesięczny syn wyciągnął mu z pyska (dosłownie) kabanosa dla psów, zamarłam.. i nic się nie stało. Wyjął, oblizał (oczywista oczywistość) i włożył mu do pyska ponownie...pies siedział i patrzył. Pełen spokój :) Owszem pies czasem ma ich dosyć (wtedy idzie się przed nimi schować) ale mogę śmiało powiedzieć, że to najlepsi kumple :) a moje nerwy nie mają mają za nic :)
OdpowiedzUsuńZe względu na praktycznie wszystkie te względy, które zauważyłaś, zdecydowaliśmy się na kota. Nasza kocurka jest starsza, wzięta z domu zastępczego (babeczka uratowała ją ze schroniska i wystawiła do adopcji tymczasowo dając jej dom), bardzo się z nami zżyła i my z nią też. Ale prawdą jest, że na święta zostawiliśmy ją samą, tylko co dwa dni przyjeżdzaliśmy nałożyć jej jeść i sprzątnąć. Z psem niestety tak nie da rady.
OdpowiedzUsuńW zupelnosci sie z Toba zgadzam ze trzeba zastanowic sie milion razy a nie dzialac pod wplywem impulsu. Szczegolnie mieszkajac w blokach. Ja mialam dwa psy w kawalerce jeden przygarniety mieszaniec chow chow a drugi shih tzu i zeby wyjsc na godzine chociaz musialam je brac ze soba bo inaczej wyly tak ze cala klatka slyszala moze i blok obok tez a shih tzu drapal w drzwi z nadzieja ze wydrapie dziure i plakal tak ze az mial caly pyszczek mokry.. armagedon... codziennie rano przed praca wywozilam psy do rodzicow a po pracy odbieralam. Auto smierdzialo ja bylam wykonczona. Nagle pojawila sie moja coreczka i bylam zmuszona rozdzieloc psy na dwie babcie i w sumie wyszlo to na dobre bo jedna mieszkala sama wiec ma towarzystwo a drugi piesek poszedl do mojej mamy wiec widze go codziennie :) Ale gdyby nie to ze oddalam je osoba bliskim gdybym jednak nie miala komu... nie wiem jakby to bylo wozek plus dwa psy ktore nie moga same zostawac w domu. Siersc wszedzie w malej kawalerce i dziecko to bylby armagedon . Ale czlowiek byl glupi i mlody
OdpowiedzUsuńNo otóż to. Znam parę osób, które sobie przygarnęło psa "za młodu" (w tym ja) i koniec końców psy zostały pooddawane do innych domów (to już nie ja ;)). Całe szczęście, że miałaś komu je oddać i że były to bliskie osoby.
UsuńRozumiem, że napisałaś ten tekst w dobrej wierze, ale mi również się nie podoba. Nie ma dobrego i złego czasu na adopcję zwierzaka. Oczywiście trzeba się dobrze zastanowić, ale nie rozumiem, jak możesz pisać, że decyzja o posiadaniu psa w wieku dziewiętnastu lat była nieodpowiedzialna? To znaczy, że w jakiś sposób żałujesz tej decyzji... Przynajmniej tak wynika z tekstu.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o podatek, to z tego co się orientuje został zniesiony w 2008 roku, ale mogę się mylić.
Ja niedawno przygarnęłam szczeniaka... była krew (oczywiście moja, kiedy uczył się że nie wolno gryźć), pot i łzy (oczywiście moje, kiedy uczył się czego wolno, a czego nie) ale po 2 miesiącach nie czuje już tej "ogromnej" zmiany w życiu, jaką wprowadza pies. Masz rację, że decyzję trzeba przemyśleć, ale Twój post ma dość negatywny wydźwięk... rozumiem, że nie taki był tego cel, ale myślę że wiele osób skutecznie zniechęciłaś do posiadania psa. Nie zrozum mnie źle, bardzo lubię czytać Twojego bloga i nadal będę to robić, po prostu dobrze, żebyś wiedziała, jak można odebrać Twój tekst :)
Faktycznie mogłaś tak odczuć czytając ten tekst i faktycznie nie o to mi chodziło, tzn. nie, nie żałuję, że mam psa. Wiem, że przygarnęłabym jakiegoś prędzej czy później. Ja w wieku 19 lat mieszkałam już sama, a moja rodzina była za granicą. Żeby do nich pojechać zawsze musiałam się nieźle nakombinować co zrobić z pupilem i to zawsze był stres dla Renaty (bo zostaje z kimś obcym) i dla mnie (bo muszę się prosić i na dodatek nie zawsze było kogo poprosić). Ponadto studia, praca, pies czasem bywał za długo sam i biję się w pierś. Być może jakbym przeczytała coś podobnego do mojego tekstu to bym się zastanowiła dwa razy i odłożyła decyzję przygarnięcia psa na bardziej "stateczne" czasy. Na moim przykładzie chcę pokazać, że miłość do zwierząt nie wystarcza, żeby być odpowiedzialnym właścicielem. Teraz jest inaczej, oczywiście. Suczka nie zostaje sama w domu na długo, bo ja jestem więcej w domu, jest więcej osób do pomocy, Renia jest spokojniejsza i na dodatek zaczyna ufać Miłce (szybko się zraziła początkowo, bo Miłka ją pociągnęła za sierść), zaczynają się razem bawić. Więc nie, nie żałuję tej decyzji, ale uważam, że mogłam ją bardziej przemyśleć i zdecydować się później. A jeśli kogoś mój tekst zniechęci do przygarnięcia psa, to akurat uważam, że nie jest złe. Nie zawsze człowiek jest sobie w stanie wyobrazić wszystkich konsekwencji związanych z tą decyzją. Widziałam nie raz, jak ludzie pozbywają się psów po kilku latach, bo im się już nie chce, bo im się znudziły, bo ich to przerosło, więc może lepiej przeczytać taki tekst i pomyśleć o nim kiedy przed oczami skacze słodki szczeniak i zastanowić się dwa razy czy na pewno jesteśmy na to gotowi. Ale jeśli jesteśmy to super! :)
UsuńA co do podatku to niestety co roku przypominają mi listownie, że już naliczyli odsetki :P
Ja sprawiłam sobie suczkę gdy moj mały miał pare miesięcy. Chciałam poczekać aż sie dziecko urodzi i zobaczyć czy dam radę z kolejnym maluchem. I nie ma tragedii ! A śmiechu i miłości jest aż zanadto! Oczywiście posiadanie pupila to sprawa indywidualna ale moje osobiste zdanie jest takie ze bez psa nie ma rodziny. Tego sie trzymam, i nie wyobrażam sobie zeby moje dziecko sie bez psa wychowywało.
OdpowiedzUsuńTo prawda, dziecko ze zwierzętami wychowuje się super! :)
Usuńnapisałaś wszystko to co laikowi potrzebne do szczęścia, ja mam 2 psy w kawalerce( tak i jestem w ciąży)
OdpowiedzUsuńKtoś powie ze jestem nienormalna - a ja mu pokaże 20 powód dla których moje psy są szczęśliwsze od ich pomimo ogrodu itp...
Nie boje się o reakcje moich psów na dziecko, znają swoje miejsce, znają zasady panujące w domu - mam jednego razowca w mieszkaniu ( drugi mieszka z mama) i jednego dorosłego adoptowanego kundla.
Co ja bym dodała ?
Dla tych którzy chcą mieć rasowego psa polecałabym sprawdzać warunki hodowli - to że znajdziemy yoreczka za 500 zł , alo labradorka za 800 to nie znaczy ze to bedzie super szczeniak do dziecka.
NIE.
wiekszosc tych psow pochodzi z pseudohodowli - brak rodowodu - kundel- nie znamy czy jest czystej rasy czy mieszanej- a nie chodzi mi o wyglad tylko charakter niestety labki dziela sie na dwa typy..- amerykanski i angielski te angielskie to sa super spokojne labradory... a te amerykanskie.. hm.. no kto widzial marleya i ja to wie co mam na mysli- demony. przy okazji choroby, wiekszosc tych psow nie widzialo weterynarza i moga byc chore- a wprowadzenie psa chorego do dziecka to wieksze ryzyko - warto sprawdzac ksiazeczki ptrzzec kiedy byly odrobaczane odpchlane .. no i tak jak mowie - poznac rodzicow szczeniaka.. zobaczyc jak wygladaja.. czy sa zadbane.. czy sa lagodne. czy uciekaja...
Jesli chodzi o adopcje psa ze schroniska.. to jest wiele fundacji ktore moze pomoc i znaja psy - sa py w domach tymczasowych.. ktore np zyja z dziecmi.. mozna adoptoowac tez rasowego psa.. jest pelno takich domow...
pozatym pamietajamy ze jak wspominasz pies to nie maskotka.. i nie lubi rzeczy ktore robia ludzie.. np. byc mocmno przytulanym przez dziecko.. albo bawic sie z obcymi...
Takie moje zdanie. moge wiecej podyskutowac ;p i pomoc jakby ktos mial problem smialo piszcie :)
dzięki :)
UsuńMy adoptowaliśmy kundelkę kilka miesięcy po ślubie (mieliśmy wtedy 23 lata), a gdy po dwóch latach od ślubu, pojawiła się nasza córa, miałam mnóstwo obaw, byłam wręcz przerażona, bo pies był z rodzaju nadpobudliwego ADHD-owca...do tego potrzebuje dużo ruchu,bo inaczej ją roznosi dosłownie. Na szczęście teraz kiedy córka ma prawie rok, są najlepszymi kumpelkami, pies z momentem pojawienia się nowego członka rodziny w domu, stał się innym psem. Jest po prostu psem idealnym dla dziecka- pilnuje jej, złagodniała i wyciszyła się. Teraz się śmiejemy że po prostu potrzebowała młodszej siostry żeby się ogarnąć. :)
OdpowiedzUsuńPies to nie maskotka, trzeba się nim troszczyć, chodzić z nim do lekarza, brać pod uwagę we wszystkich swoich planach. Na razie i pewnie nigdy z trójką dzieci nie będę sobie mogła na to pozwolić.
OdpowiedzUsuńA ja zostałam "matką" mając lat 10... Moi rodzice nie chcieli zajmować się psem, zajmowałam się tylko ja. Nawet na wieczorne spacery po ciemnicy chodziłam ja. Ze szkoły gnałam na złamanie karku, bo Mopsik... Było mi ciężko, bo byłam dzieckiem, a zamiast zabawy dzieciństwa, miałam obowiązki. Ale nie żałuję, Mopsik był moim niesamowitym przyjacielem, podczas kiedy rodzice mówili tylko "nie rycz!", mój pies siadał i płakał razem ze mną, mówię serio, leciały mu łzy. Kochałam go (i kocham nadal, chociaż już od 8 lat nie żyje) jak rodziców, a chwilami może i bardziej.
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest smutne i pocieszające zarazem.
Usuń