Leniwej matce nie chce się karmić dziecka.
Jak tylko zacznie dobrze siedzieć i okiełzna umiejetność trafiania do buzi przedmiotami, kładzie dziecku pod nos michę z zupą, wręcza łyżkę i zapowiada: OD DZISIAJ KARMISZ SIĘ SAM. Matka może iść zaparzyć sobie kawę.
Leniwej matce nie chce się ubierać dziecka.
Tyle z tym roboty! Leniwa matka układa dziecku ciuchy tak, żeby na siedząco potrafiło wsunąć nogę w odpowiednią nogawkę, koszulkę z metką na plecach, a buty stawia tak, żeby prawy na prawy i lewy na lewy założyło. Matka może iść robić makijaż.
Leniwej matce dziecka się nie chce rozbierać.
Leniwa matka uczy swoje dziecko rozpinania guzików, rzepów, suwaków, kokardek, sznurówek, zatrzasków, a potem naprowadza je (swoje dziecko), jak wszystko po kolei z siebie zrzucić. Matka może iść piłować paznokcie.
Leniwej matce nie chce się kąpać dziecka.
Dlatego pod pretekstem świetnej zabawy pokazuje mu, jak się myje rączki, nóżki, buzię, brzuszek, cipcię/siusiaka. Jedynie przy głowie pomaga, bo niestety - leniwa matka też czasem coś przy dziecku zrobić musi. A potem matka może spokojnie usiąść na kibelku.
Leniwej matce nie chce się biegać w koło za dzieckiem.
Idąc na plac zabaw, wybiera więc taki, który jest ogrodzony i z umiarkowanie-nie-wysokim domkiem do zabawy. Leniwa matka siedzi sobie na ławce i obserwuje co robi dziecko. W początkowej fazie będzie musiała parę razy podbiec, pouczyć, wyjaśnić, pokazać, że na przykład jeśli się wejdzie na najwyższy poziom domku i się z niego skoczy na głowę, to można sobie zrobić niezłe kuku (wyobraźcie sobie, jak matka skacze z domku na głowę, żeby to dziecku zademonstrować :D). Po jakimś czasie już tylko zerka, czy dziecko aby na pewno nie biegnie w stronę huśtawki na której ktoś się huśta. Matka może usiąść na ławce i czytać książkę.
Leniwej matce nie chce się czytać dziecku ksiażek.
Uczy więc dziecko czytać samodzielnie. Bajki na dobranoc są zatem czytane matce przez dziecko. Oczywiście matka przy tym fantastycznie zasypia.
Leniwe matki mają lepiej.
Mają chwilę dla siebie. Nikt im nie zarzuci, że są matkami - helikopterami. Leniwe matki mają dzieci geniuszy: dwulatków, którzy potrafią sami zjeść, ubrać się, rozebrać, umyć, bawić na placu zabaw, potrafią czytać (no dobra: opowiadać bajki na podstawie ilustracji w książkach), mają bardzo dobrze rozwiniętą małą i dużą motorykę.*
Oczywiście, że post mogłabym zatytuować mniej kontrowersyjnie. Na przykład: "matka wyluzwana", albo "matka, która zachęca dziecko do nauki/samodzielności". Oczywiście, że pod przykrywką wygodnictwa piszę tutaj o świadomym, głębokim przekonaniu, że robię dobrze, że robię przysługę swojemu dziecku i tak naprawdę zapewniam mu dużo frajdy pozwalając na samodzielne wykonywanie zwykłych czynności. I oczywiście, że będę Was zachęcać do tego, żebyście zostały leniwymi matkami! :D
A jeśli spodobał Ci się post to oczywiście, że możesz go udostępnić! Jaram się jak stodoła, kiedy widzę, że Ci sie podoba! ;)
___________________________________
*No dobra, pojechałam. Nie jestem pedagogiem, psychologiem dziecięcym ani pediatrą, a to są tylko i wyłącznie moje obserwacje na kilku dzieciach: moim jednym i znajomych. Być może się mylę i może jest inaczej. Widze jednak, że dając Miłce wolną rękę w pewnych kwestiach staje się ona bardzo samodzielna. Na przykład zakładała sama buty na nogi nie mając nawet półtorej roku. Istenieje jednak wielkie prawdopodobieństwo, że po prostu mam klapki na oczach, bo jestem bezwzględnie zakochana we własnym dziecku! ;)
Oczywiście, że post mogłabym zatytuować mniej kontrowersyjnie. Na przykład: "matka wyluzwana", albo "matka, która zachęca dziecko do nauki/samodzielności". Oczywiście, że pod przykrywką wygodnictwa piszę tutaj o świadomym, głębokim przekonaniu, że robię dobrze, że robię przysługę swojemu dziecku i tak naprawdę zapewniam mu dużo frajdy pozwalając na samodzielne wykonywanie zwykłych czynności. I oczywiście, że będę Was zachęcać do tego, żebyście zostały leniwymi matkami! :D
A jeśli spodobał Ci się post to oczywiście, że możesz go udostępnić! Jaram się jak stodoła, kiedy widzę, że Ci sie podoba! ;)
___________________________________
*No dobra, pojechałam. Nie jestem pedagogiem, psychologiem dziecięcym ani pediatrą, a to są tylko i wyłącznie moje obserwacje na kilku dzieciach: moim jednym i znajomych. Być może się mylę i może jest inaczej. Widze jednak, że dając Miłce wolną rękę w pewnych kwestiach staje się ona bardzo samodzielna. Na przykład zakładała sama buty na nogi nie mając nawet półtorej roku. Istenieje jednak wielkie prawdopodobieństwo, że po prostu mam klapki na oczach, bo jestem bezwzględnie zakochana we własnym dziecku! ;)
Ja pozwalam Kubie na samodzielność oczywiście w granicach zdrowego rozsądku i bezpieczeństwa. Powinno zachęcać się dziecko do samodzielności.
OdpowiedzUsuńPauka, dziękuję Ci. Zawsze wiedziałam, że coś w moim macierzyństwie jest nie tak. Teraz już, dzięki Tobie, wiem!!!! Jestem mega śmierdzącym leniem! Och, jakie życie będzie teraz prostsze. Pisz tak dalej a ja idę pogonić kuchenną - obiad jeszcze nie zrobiony!!
OdpowiedzUsuńOjj czuję, że mam zapędy do bycia leniwą matką!
OdpowiedzUsuńPs. w ostatnie święta byli u nas przyjaciele z dzieciakami. Marcinek, lat prawie 5, truł mamie, żeby obrała mu mandarynkę. Wtedy sobie przypomniałam historię którą znam z opowieści: jak miałam jakieś 2 lata, to tata przywoził z Niemiec mandarynki. Ja siedziałam i je obierałam, a rodzice musieli jeść. Po chwili okazało się, że i Marcinek jak spróbuje, to umie sobie obrać mandarynkę ;)
Ja osiągnęłam jeszcze wyższy poziom lenistwa, bo zachęcam starszą córkę, żeby się z młodszą siostrą pobawiła. I kiedy starsza się produkuje wymyślając różne wariactwa, które przyciągną uwagę młodszej, ja - leniwa matka - oglądam tv 😉
OdpowiedzUsuńpaznokcie pomalowane, makijaż zrobiony, kawa wypita - nic tylko dzieci robić :P ;)
OdpowiedzUsuńhahahhahahahahah <3
OdpowiedzUsuńo to, to właśnie! ;)
OdpowiedzUsuńżycie prostsze, dzieci wychowują się same, viva la vita! :D
OdpowiedzUsuńjasne! o ile zdrowy rozsądek jest w granicach zdrowego rozsądku :P ;)
OdpowiedzUsuń