Lubię zwierzęta, w szczególności psy. W dzieciństwie zawsze marzyłam o takim pupilu, swoje marzenia ziściłam mając dziewiętnaście lat i przygarniając małą, słodką kundelkę, której nadałam imię Renata.
Jestem wielką zwolenniczką wychowywania dzieci ze zwierzętami. Jestem wielką zwolenniczką wyciągania zwierząt ze schronisk, podejmowania się adopcji przez odpowiedzialnych i świadomych opiekunów. Jeśli i Ty rozważasz przygarnięcie psa, zastanów się czy masz:
Pies to nie jest maskotka (nawet, a może właśnie w szczególności Yorki!). Nawet jeśli ta mała, słodka kulka lubi być przytulna, głaskana i lubi spać z Tobą na podusi to dalej nie jest maskotka. Być może nie wiesz, ale psa trzeba wychować. Jeśli nie chcesz mieć zdewastowanego mieszkania, terrorysty, który na wszystko i wszystkich szczeka (a nie daj Boże gryzie), chcesz żeby był posłuszny, szedł przy nodze, aportował, siadał na polecenie, czekał na Ciebie cicho pod sklepem i generalnie był grzeczny - musisz go wychować. Do tego potrzeba sporo cierpliwości, systematyczności, konsekwencji, wiedzy (!!!), ale przede wszystkim czasu.
Tak jest. Na posiadanie psa trzeba mieć sporo czasu. To nie jest tak, że wyjdziesz z kundlem na spacer trzy razy dziennie i dziękuję. Pies nie lubi samotności. Nie mam na myśli tego, że musisz się z nim całe popołudnie bawić. Nie możesz jednak zaraz po powrocie z pracy wyjść z domu na całe popołudnie, zostawiając pupila na kolejne godziny samego w domu. Tzn. czasem - wiadomo - trzeba, ale jeśli robisz tak codziennie, to jesteś podły. Oczywiście możesz zabrać psa ze sobą, jednak musisz liczyć się z tym, że tak na prawdę do niewielu miejsc możesz go wprowadzić. A tam gdzie możesz wprowadzić (mam na myśli np. ogródki kawiarniane) to wypadałoby, żeby pies "potrafił się zachować" (nie, nie musi jeść nożem i widelcem, jednak byłoby miło, żeby nie sępił pod stołem innych gości).
Właściciel psa czasem musi robić rzeczy dość obrzydliwe. Posprzątać wymiociny lub kupę z dywanu (pomyśl - pies też może mieć biegunkę!). Pies może zjeść coś dziwnego (np. sznurek) i to coś czasem wystaje z psiego tyłka. Trzeba psu pomóc, wyciągając to coś (np. sznurek) z psiego tyłka. Pies może się wytarzać w czymś, np. w innej psiej kupie lub padlinie. O ile po umyciu psa z odchodów smród znika, o tyle po rozkładającym się mięsie potrafi się utrzymywać do kilku kąpieli. Ponadto psy w różny sposób dają upust napięciu seksualnemu. Wówczas potrafią się mocno "przytulać" do np. poduszki lub pluszowego miśka. Potrafi być na prawdę uroczo.
Na przeróżne rzeczy. Zaczynając od podstawowych: jedzenie. Mały kundel je mało, więc w zależności od tego jakiej jakości karmę kupisz, wydasz na nią od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Jeśli rozważasz adopcję bardzo dużego psa, musisz się liczyć z całkiem sporym wydatkiem, w szczególności jeśli chcesz kupować lepszą karmę.
Leczenie. Niestety Twój pies nie będzie mógł się leczyć na NFZ. Za wszelkie szczepienia (obowiązkowe jest jedno - na wściekliznę) oraz leczenie weterynaryjne musisz wywalić kasę. Tak jest! Psy chorują i to wcale nie rzadko. Rasowe w szczególności. Jeśli jest to padaczka (jak w przypadku mojej Renaty) to koszt leczenia miesięcznie wynosi do 20 zł plus od czasu do czasu wizyta kontrolna z badaniami, czyli jakieś 70-80 zł (oczywiście zależy to od cennika w przychodni weterynaryjnej). Być może będziesz chciał wysterylizować swoją suczkę, co kosztuje kilka stówek - w zależności o wielkości (wagi) zwierzęcia. Zdarza się, że psa trzeba operować. Nie mówię o przypadkach, gdzie zwierzę jest już bardzo stare, a operowanie poniekąd mija się z celem. Mówię o sytuacji, gdzie Twojego dwuletniego pupila potrącił samochód i trzeba operować złamaną łapę. Koszt operacji waha się między 500-1500 zł. Kiedy przywiążesz się do swojego kochanego pupila to jesteś w stanie wyłożyć każdą kasę, żeby go wyleczyć.
Pielęgnacja. Jasne - szampony, witaminy, jakieś specjalne smakołyki, obroże przeciwpchelne to nieduży wydatek w skali miesiąca. Jeśli jednak zdecydujesz się na rasę, którą się strzyże licz się z opłaceniem psiego fryzjera, minimum 50 zł. za wizytę.
Wyprawka. Legowisko, smycz, miski, szczotka, zabawki, itd.
Podatek od posiadania psa. Tu akurat uważam, że to wielka niesprawiedliwość dla posiadaczy psów względem posiadaczy kotów, którzy takiego podatku płacić nie muszą (ja muszę płacić ponad 80 zł rocznie, wyprowadzać w odpowiednich miejscach, sprzątać kupy, podczas gdy koty łażą beztrosko po np. placach zabaw, traktując piaskownicę jak wielką kuwetę). Oczywiście możesz nie rejestrować psa, jednak nie tak trudno o mandat (jeśli nie wiedziałaś do tej pory od czego jest Straż Miejska - to własnie od tego).
Banał. Czy masz miejsce w mieszkaniu na zrobienie kąta dla psa? Zwierzę potrzebuje legowiska i dwóch misek, a Ty nie chcesz się o ten cały majdan potykać.
Jeśli mieszkasz w domu z ogrodem to sprawa jest łatwiejsza. Jeśli jednak, tak jak ja, mieszkasz w bloku to zastanów się, czy jest wokół miejsce, gdzie pies może w spokoju załatwić swoje potrzeby. Psy potrzebują ruchu (więcej lub mniej - w zależności od rasy), sprawdź czy masz niedaleko jakiś park, gdzie można by spuścić zwierzę ze smyczy (ja mam na przykład drogę polną za miedzą).
Oto własnie mój największy problem. O ile kota, zaopatrując w większą porcję karmy w misce, możesz zostawić na weekend samego w domu i owszem będzie stęskniony, a w domu może śmierdzieć z brudnej kuwety, o tyle psa nie. Nie wspominając o dwutygodniowym urlopie. Oczywiście możesz zdecydować się na zostawienie psa w "psim hotelu", ale... u mnie to nie wchodzi w grę, bo sobie tego zwyczajnie nie wyobrażam. Do tej pory prosiłam znajomych i rodzinę o opiekę nad Renatą. Możesz też brać psa ze sobą, ale wiadomo, wówczas całe wakacje musisz dostosować do zwierzęcia - wybór hotelu, okolicę. Jeśli planujesz podróżować z pupilem musisz go od szczeniaka przyzwyczajać do jazdy w samochodzie i zasad, których musi w nim przestrzegać (np. nie skakać po całym aucie). Zdarza się też, że pies ma chorobę lokomocyjną...
Pies plus dziecko to jest fajny pomysł, jestem zwolenniczką wychowywania dzieci wśród zwierząt. Ma to wiele zalet, jednak nie zawsze jest różowo. Jeśli masz dziecko, a rozważasz przygarnięcie szczeniaka to masz pewność, że nie będzie problemu z akceptacją i zazdrością. Masz za to dwoje dzieci. Podwójny bałagan i podwójny obowiązek. Jeśli chcesz adoptować "odchowanego" psa to tak na prawdę nie masz do końca pewności, czy ten pies polubi się z dzieckiem. I jedna mała rzecz. Spacery. Kilkukilogramowe dziecko wkładasz do nosidełka czy motasz się chustą i no problem, możesz złazić z 4. piętra trzy razy dziennie. Kiedy jednak Twoje dziecko waży 15 kg, nie chce samo schodzić po schodach, nie masz nosidła, mieszkasz na 4. piętrze, a do tego pies ciągnie smycz - uwierz mi, masz przekichane.
Hej, Mamy-psiary! Coś byście dodały do mojej listy? Co WY byście doradziły osobom, które rozważają przygarnięcie psa?
PS. Na zdjęciach ja, słodka - dziewiętnastoletnia... :D
Cierpliwość.
Czas.
Tak jest. Na posiadanie psa trzeba mieć sporo czasu. To nie jest tak, że wyjdziesz z kundlem na spacer trzy razy dziennie i dziękuję. Pies nie lubi samotności. Nie mam na myśli tego, że musisz się z nim całe popołudnie bawić. Nie możesz jednak zaraz po powrocie z pracy wyjść z domu na całe popołudnie, zostawiając pupila na kolejne godziny samego w domu. Tzn. czasem - wiadomo - trzeba, ale jeśli robisz tak codziennie, to jesteś podły. Oczywiście możesz zabrać psa ze sobą, jednak musisz liczyć się z tym, że tak na prawdę do niewielu miejsc możesz go wprowadzić. A tam gdzie możesz wprowadzić (mam na myśli np. ogródki kawiarniane) to wypadałoby, żeby pies "potrafił się zachować" (nie, nie musi jeść nożem i widelcem, jednak byłoby miło, żeby nie sępił pod stołem innych gości).
Zdolność pohamowania odruchów wymiotnych.
Właściciel psa czasem musi robić rzeczy dość obrzydliwe. Posprzątać wymiociny lub kupę z dywanu (pomyśl - pies też może mieć biegunkę!). Pies może zjeść coś dziwnego (np. sznurek) i to coś czasem wystaje z psiego tyłka. Trzeba psu pomóc, wyciągając to coś (np. sznurek) z psiego tyłka. Pies może się wytarzać w czymś, np. w innej psiej kupie lub padlinie. O ile po umyciu psa z odchodów smród znika, o tyle po rozkładającym się mięsie potrafi się utrzymywać do kilku kąpieli. Ponadto psy w różny sposób dają upust napięciu seksualnemu. Wówczas potrafią się mocno "przytulać" do np. poduszki lub pluszowego miśka. Potrafi być na prawdę uroczo.
Pieniądze.
Na przeróżne rzeczy. Zaczynając od podstawowych: jedzenie. Mały kundel je mało, więc w zależności od tego jakiej jakości karmę kupisz, wydasz na nią od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Jeśli rozważasz adopcję bardzo dużego psa, musisz się liczyć z całkiem sporym wydatkiem, w szczególności jeśli chcesz kupować lepszą karmę.
Leczenie. Niestety Twój pies nie będzie mógł się leczyć na NFZ. Za wszelkie szczepienia (obowiązkowe jest jedno - na wściekliznę) oraz leczenie weterynaryjne musisz wywalić kasę. Tak jest! Psy chorują i to wcale nie rzadko. Rasowe w szczególności. Jeśli jest to padaczka (jak w przypadku mojej Renaty) to koszt leczenia miesięcznie wynosi do 20 zł plus od czasu do czasu wizyta kontrolna z badaniami, czyli jakieś 70-80 zł (oczywiście zależy to od cennika w przychodni weterynaryjnej). Być może będziesz chciał wysterylizować swoją suczkę, co kosztuje kilka stówek - w zależności o wielkości (wagi) zwierzęcia. Zdarza się, że psa trzeba operować. Nie mówię o przypadkach, gdzie zwierzę jest już bardzo stare, a operowanie poniekąd mija się z celem. Mówię o sytuacji, gdzie Twojego dwuletniego pupila potrącił samochód i trzeba operować złamaną łapę. Koszt operacji waha się między 500-1500 zł. Kiedy przywiążesz się do swojego kochanego pupila to jesteś w stanie wyłożyć każdą kasę, żeby go wyleczyć.
Pielęgnacja. Jasne - szampony, witaminy, jakieś specjalne smakołyki, obroże przeciwpchelne to nieduży wydatek w skali miesiąca. Jeśli jednak zdecydujesz się na rasę, którą się strzyże licz się z opłaceniem psiego fryzjera, minimum 50 zł. za wizytę.
Wyprawka. Legowisko, smycz, miski, szczotka, zabawki, itd.
Podatek od posiadania psa. Tu akurat uważam, że to wielka niesprawiedliwość dla posiadaczy psów względem posiadaczy kotów, którzy takiego podatku płacić nie muszą (ja muszę płacić ponad 80 zł rocznie, wyprowadzać w odpowiednich miejscach, sprzątać kupy, podczas gdy koty łażą beztrosko po np. placach zabaw, traktując piaskownicę jak wielką kuwetę). Oczywiście możesz nie rejestrować psa, jednak nie tak trudno o mandat (jeśli nie wiedziałaś do tej pory od czego jest Straż Miejska - to własnie od tego).
Miejsce w domu.
Banał. Czy masz miejsce w mieszkaniu na zrobienie kąta dla psa? Zwierzę potrzebuje legowiska i dwóch misek, a Ty nie chcesz się o ten cały majdan potykać.
Miejsce do wyprowadzania psa.
Jeśli mieszkasz w domu z ogrodem to sprawa jest łatwiejsza. Jeśli jednak, tak jak ja, mieszkasz w bloku to zastanów się, czy jest wokół miejsce, gdzie pies może w spokoju załatwić swoje potrzeby. Psy potrzebują ruchu (więcej lub mniej - w zależności od rasy), sprawdź czy masz niedaleko jakiś park, gdzie można by spuścić zwierzę ze smyczy (ja mam na przykład drogę polną za miedzą).
Miejsce, gdzie przechować psa w razie wyjazdu.
Oto własnie mój największy problem. O ile kota, zaopatrując w większą porcję karmy w misce, możesz zostawić na weekend samego w domu i owszem będzie stęskniony, a w domu może śmierdzieć z brudnej kuwety, o tyle psa nie. Nie wspominając o dwutygodniowym urlopie. Oczywiście możesz zdecydować się na zostawienie psa w "psim hotelu", ale... u mnie to nie wchodzi w grę, bo sobie tego zwyczajnie nie wyobrażam. Do tej pory prosiłam znajomych i rodzinę o opiekę nad Renatą. Możesz też brać psa ze sobą, ale wiadomo, wówczas całe wakacje musisz dostosować do zwierzęcia - wybór hotelu, okolicę. Jeśli planujesz podróżować z pupilem musisz go od szczeniaka przyzwyczajać do jazdy w samochodzie i zasad, których musi w nim przestrzegać (np. nie skakać po całym aucie). Zdarza się też, że pies ma chorobę lokomocyjną...
Dziecko.
Pies plus dziecko to jest fajny pomysł, jestem zwolenniczką wychowywania dzieci wśród zwierząt. Ma to wiele zalet, jednak nie zawsze jest różowo. Jeśli masz dziecko, a rozważasz przygarnięcie szczeniaka to masz pewność, że nie będzie problemu z akceptacją i zazdrością. Masz za to dwoje dzieci. Podwójny bałagan i podwójny obowiązek. Jeśli chcesz adoptować "odchowanego" psa to tak na prawdę nie masz do końca pewności, czy ten pies polubi się z dzieckiem. I jedna mała rzecz. Spacery. Kilkukilogramowe dziecko wkładasz do nosidełka czy motasz się chustą i no problem, możesz złazić z 4. piętra trzy razy dziennie. Kiedy jednak Twoje dziecko waży 15 kg, nie chce samo schodzić po schodach, nie masz nosidła, mieszkasz na 4. piętrze, a do tego pies ciągnie smycz - uwierz mi, masz przekichane.
***
Niestety, choć bardzo kocham swojego psa, z perspektywy czasu uważam, że decyzja o takiej adopcji była co najmniej pochopna (żeby nie powiedzieć nieodpowiedzialna). Przygarniając szczeniaka to tak, jakby sprawić sobie dziecko. Idąc tym tropem zostałam matką mając lat dziewiętnaście... Sami przyznacie, że to trochę za wcześnie.Hej, Mamy-psiary! Coś byście dodały do mojej listy? Co WY byście doradziły osobom, które rozważają przygarnięcie psa?
PS. Na zdjęciach ja, słodka - dziewiętnastoletnia... :D