Instagram -->

czwartek, 21 sierpnia 2014

Najlepsza pomidorówka na świecie!


Historia pomidorówki zaczyna się od tego, że córka moja obfituje w dziadków i babcie. A konkretnie pradziadków i prababcie.

Pradziadek Edek z prababcią Józią mają duży ogród przy domu, prababcia Marysia aka Mysia ma ogródek działkowy, prababcia Ania z pradziadkiem Czesiem też. Od Edzia i Józi dostajemy pyszne maliny, brzoskwinie, śliwki węgierki, jabłka, fasolkę szparagową, groszek, wcześniej truskawki. U Mysi rokrocznie zajadam się borówkami, dostaję jarzyny i zioła, cukinię, zawsze wracam z naręczem kwiatów do domu. Chociaż tak na prawdę babcia Marysia będzie mi się zawsze kojarzyć ze smakiem poziomek. Handzia i Cesiek zasypują mnie głównie ogórkami i jarzynami, kiedyś mieli kukurydzę. 

Jednak najprawdziwszym złotem lata, którym uszczęśliwiają mnie wszyscy jak jeden mąż są  p o m i d o r y. 

Gdy tylko zrobi się cieplej, tupię nóżkami na myśl o pomidorach z ogrodu. Kupuję dziadkom ekologiczny środek do oprysków i czekam, czekam, czekam.
W końcu są!
Nie jedna odmiana, ale kilka, każda dobra do czegoś innego. Jak dostanę ich bardzo dużo, to najczęściej nie zdołamy wszystkich zjeść na surowo. Robią się bardzo miękkie i wtedy nie żal mi zrobić z nich pomidorówkę.
Wrzucam pokrojone jarzyny: marchew, cebulę, pietruszkę, czosnek, seler, por, zielsko (natkę pietruszki, lubczyk, ziele angielskie, liść laurowy). W różnej kombinacji, w zależności co mm w domu. Potem pomidory pokrojone byle jak (nie obieram ze skórki, bo już są tak miękkie, że nie dałabym rady, a poza tym skórka ze "swojskich pomidorów" jest miękka, do tego opryskana ekośrodkiem, więc jest bardzo spoko, w zupie niemal niewyczuwalna).

Podsmażam wszystko na oliwie z oliwek. Wlewam zagotowaną wodę z czajnika (bo szybciej!). Ze względu na to, że moje zupy często są bezmięsne, warzyw jest sporo ("łyżka staje"), wody wlewam do 2 l. Wsypuję jeszcze odrobinę czarnuszki, bo jak nic pasuje do pomidorowej. Sól. Zamykam szybkowar, po 15 min wyłączam gaz. Po otwarciu doprawiam pieprzem (tak, moje dziecko je pieprz, je też pepperoncino, jeśli zostało użyte w potrawie) i jeśli mam ochotę - śmietaną (często robię klarowne zupy, albo daję sobie łyżkę jogurtu już na talerzu).

Jeśli nie masz szybkowaru to po prostu gotujesz dłużej, ja jednak kupiłam go jakiś czas temu i jestem bardzo zadowolona. Marcin w szybkowarze gotuje rosół wołowy w ciągu godziny.

A zresztą, cytat z Wikipedii:
"Szybkowar posiada wiele zalet. Przyspiesza proces gotowania co pozwala na oszczędność czasu i energii oraz zmniejsza ilość substancji wymywanych z potraw. Można go myć w zmywarce (tylko stalowe). Potrawy zachowują lepsze wartości odżywcze, gdyż składniki nie uciekają z parą, jak to ma miejsce w zwykłym garnku. Wadą jest utrudnione kontrolowanie procesu gotowania (otwarcie garnka wymaga przerwania gotowania ciśnieniowego przez schłodzenie lub otwarcie zaworu wylotowego)."

Ale tu nie o wynalazkach, tylko o najlepszej pomidorowej na świecie! Jeśli nie macie szczęścia być obsypywaną ogrodowymi pomidorami, tak jak ja - znajdźcie dobre, słodkie malinówki i ugotujcie zupę! Taka pomidorowa tylko latem!

Smacznego!

PS.: Bazylię ze zdjęcia posiekałam i też wrzuciłam do michy ;)


Piękna deska do krojenia Projekt Drewno zakupiona TU  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz