Instagram -->

piątek, 14 listopada 2014

Mroczna seria o cieniach macierzyństwa. Karmienie piersią.



Że poród to nie bułka z masłem wiedziałam od początku. Wydarzenie, na które czeka każda ciężarna i którego mniej lub bardziej się obawia ("obawia" to bardzo ładne określenie).

Nastawiamy się, że będzie ciężko, że będzie trzeba pocierpieć dłużej lub krócej, że będzie boleć. Wyobrażamy sobie, że prąc będziemy rzucać bluzgami do przyszłego ojca, zgniatać mu dłoń, wydawać z siebie jęki, krzyk, wylewać siódme poty, będzie krew, będzie się działo. Wszystko to jest jasne od samego początku, bo jak tylko komunikujesz światu, że spodziewacie się dziecka, nasłuchasz się o  w s z y s t k i c h  porodach swoich koleżanek, ciotek, babć (czyli jakieś kilkanaście do kilkudziesięciu historii porodowych). Jako matki uwielbiamy o tym wielkim wydarzeniu mówić, żalić się i chwalić jak było ciężko (niee, ja nie jestem wyjątkiem!), a czasem jak było szybko i nie tak strasznie - są i takie porody (tak czy siak lubimy o nich gadać). Początkowo (będąc w pierwszej ciąży) może Cię to peszyć albo żenować, ale po doświadczeniu porodu wielce prawdopodobnym jest, że poczujesz nagle (eureko!): nic co ludzkie nie jest mi obce! 

W każdym razie: jeśli chodzi o poród - w ciąży mniej lub bardziej się do niego przygotowujesz. Musisz go przejść w taki czy inny sposób, wiadomo. 

Zaraz po porodzie czeka Cię jeszcze kilka mniej lub bardziej traumatycznych przeżyć. Jeśli masz dziecko na pewno próbowałaś karmić piersią. Być może zakończyło się to sukcesem i karmiłaś przez dłuższy czas. Wielce prawdopodobne jednak, że nikt Ci nie powiedział, że to jest czasem niezwykle trudne zadanie: nauczyć się karmić dziecko. Robiąc to w nieodpowiedni sposób możesz zrobić sobie krzywdę i będziesz zmuszona karmić butelką. Na dodatek absolutnie  w s z y s c y  wmawiają Ci, że to najlepsze dla Ciebie i Twojego dziecka. Najzdrowsze! Wszystkie matki, które chcą dla swojego dziecka dobrze karmią piersią! Nie myśl nawet, żeby karmić butelką! A jeśli tak zdecydowałaś to rób to tak, żeby nikt nie wiedział, bo mlekiem modyfikowanym są karmione dzieci matek leniwych, mających w poważaniu zdrowie swoich pociech. 

No! Takich rzeczy nasłuchasz się na wstępie. Straszną presję w tej delikatnej kwestii wywiera na młode mamy otoczenie. Otoczenie: rodzice, ciotki, wujkowie (!). Oni wiedzą najlepiej.

A ja myślę tak: udało mi się karmić piersią swoje dziecko. Karmiłam przez 13 miesięcy. Było fantastycznie. Chwile, kiedy leżałyśmy przytulone do siebie "brzuszek w brzuszek" były najwspanialszymi chwilami, pełnymi bliskości, miłości. Odczuwałam fizyczną i psychiczną przyjemność z tego, że karmię piersią. Niestety nie od początku było tak kolorowo. Nie wiem dlaczego się o tym nie mówi, dlaczego w szpitalach nie rozdają jakichś broszur informacyjnych o tym jak karmić i w jaki sposób dbać o piersi. Podobno są położne laktacyjne, ale mi nie było dane z taką się spotkać. Byłam zaskoczona z jakim bólem wiąże się ta czynność. Pierwsze tygodnie karmienia to udręka, płacz, a nawet krew. Z jednej brodawki dziecko je lepiej, z drugiej w ogóle nie chce. Nie potrafiłam dobrze dziecku włożyć brodawki do buzi, a ono samo jeszcze nie łapie, za płytko ssie, tym samym może się nie najadać, denerwować się i płakać. Łapie dziąsłami tak mocno, że robią się rany, potem strupy. Strupy przyklejają się do wkładek laktacyjnych  i odrywają się. Twoje nerwy i płacz powodują niepokój i stres u dziecka.

Jeśli nie zadbasz odpowiednio o piersi, masz nawał pokarmu, dziecko nie opróżnia ich do końca, a Ty nie odciągniesz mleka laktatorem to możesz mieć poważne problemy. Zapalenie piersi może się zakończyć nawet interwencją chirurgiczną, nie wspominając jakim bólem jest zastój pokarmu w piersiach.

Na początku karmienie polega na leżeniu przez godzinę z dzieckiem przy cycku i tak co jakieś 2-3 godziny, więc tak na dobra sprawę jak rano dziecko jest nakarmione i śpi to możesz iść do łazienki umyć gębę, może coś zjeść (oczywiście produkty, które nie zaszkodzą dziecku, czyli chleb z masłem - ok, trochę żartuję, ale tylko trochę, bo akurat moja córka nie miała żadnych alergii, ale znam przypadki, gdzie kobiety jadły suchy chleb i piły wodę, bo dziecku ciągle coś było). Zjadłaś śniadanie? Umyłaś twarz? Mam nadzieję, że szybko, bo już musisz lecieć karmić kolejny raz. I tak w kółko przez pierwszy miesiąc (ja podkarmiałam butelką, bo z jakichś powodów myślałam, że dziecko się nie najada moim mlekiem, wydawało mi się, że mam mało pokarmu, potem przyjechała moja mama i wyręczyła mnie we wszystkich zadaniach domowych, dzięki czemu mogłam leżeć jak ta matrona i całymi dniami karmić).

Tak sobie myślę, że te pierwsze 2-3 miesiące życia Miłki to był żywieniowy dramat. Więcej bólu i łez niż "to wszystko warte". Trzeba mieć w sobie wiele samozaparcia, zacięcia i mocną motywację (albo presję społeczeństwa), żeby karmić piersią. Uważam, że moim ogromnym sukcesem jest to, że przebrnęłam przez ten pierwszy okres i dotrwałam do momentu, kiedy karmienie naturalne stało się nie tylko przyjemne, ale też wygodne.

Nie sądzę jednak, że zrezygnowanie z karmienia piersią na rzecz mleka modyfikowanego jest porażką. Jeśli nie masz wsparcia w postaci np. babci, która ugotuje obiad czy posprząta to nakarmienie dziecka plus posprzątany dom plus zrobienie posiłku plus ogarnięcie jako tako siebie jest właściwie nieosiągalne (w szczególności kiedy mamą zostajesz po raz pierwszy i wciąż się oswajasz z nową sytuacją, próbujesz się jakoś zorganizować i przede wszystkim zaprzyjaźnić z nowym człowiekiem). Myślę, że Twoje zdrowie psychiczne jest ważniejsze, bo to jednak ono (a nie sposób karmienia) decyduje o jakości macierzyństwa i o tym jak szybko zaczniesz czerpać z jego uroków.

Namawiam Cię do tego, żebyś spróbowała karmić piersią, ponieważ w przyszłości da Ci to wiele satysfakcji, jednak jeśli zdecydujesz karmić mm to w żadnym wypadku Cię nie potępię. Nie myślę, żeby karmienie naturalne za wszelką cenę było dobre dla którejkolwiek ze stron. Nie słuchaj więc "dobrych rad" płynących zewsząd (w szczególności od wujków!), tylko poczytaj na ten temat, znajdź położną laktacyjną i wsłuchaj się w potrzeby swoje i dziecka.

Amen(t).
;)





8 komentarzy:

  1. Podpisuję się obiema łapkami!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam bardzo podobne odczucia. Początki były bardzo, ale to bardzo trudne! Skończyłam karmić niedawno (8m) przez wypadek, co było gorszym przeżyciem niż samo połamanie się podczas upadku. Teraz już się z tym pogodziłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. przestać karmić też wcale nie jest łatwo. Ja trochę odwlekałam to... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpisuję się całą sobą, odnośnie karmienia, ja niestety szybko straciłam pokarm i nawet wizyty u lekarza specjalisty nic nie dało i musieliśmy przejść na mm. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie miałam problemów z karmieniem, podziwiam ciebie że przez to przebrnęłaś i dałaś radę, uważam karmienie piersią za coś niezwykłego, ale jeśli mama nie może, to przecież dziecko pijąc mm tez czerpie bliskość z bycia przy mamie.Ze swojego jednak doświadczenia uważam, że jeśli ma kobieta łatwość w karmieniu piersią i wybór, karmić czy nie karmić, to karmienie piersią jest wygodniejsze.Przynajmniej było dla mnie:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście! Zgadzam się w 100%! Ja na prawdę ze łzą w oku wspominam karmienie, pierwsze 2-3 miesiące były ciężkie, ale potem, jak nie musiałam leżeć z dzieckiem godzinę przy każdym karmieniu tylko 20 minut i krócej to były najwspanialsze chwile na świecie! :)

      Usuń
  6. Jakbym czytała o sobie! Mnie tez 'udało' sie nauczyc karmic piersia i teraz młoda ma 11mcy i karmienie to bajka! Ale poczatek to byl horror i nie raz chcialam to wszytsko rzucic w diably i meza wysylalam po mm do sklepu... ale przebrnelam ten etap, bo jestem uparta i jeszcze przed ciaza zalozylam ze karmienie naturalne to podstawa i nie poddam sie. Choc tak jak piszesz - teraz bogatsza o doswiadczenie juz wiem, ze zdrowie psychiczne matki jest wazniejsze i kiedy naprawde jest ciezko to nie warto sie 'zabijac' a mm to nie koniec swiata. Dobrze, ze ktos pisze jak jest naprawde i ze choc kp jest super sprawa (szybkosc, wygoda i oszczednosc) to poczatek przy pierwszej latorośli to niezwykla proba sil dla kobiety...

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawo! Dodałabym na koniec tylko kropkę i mogę się podpisać . ;-)

    OdpowiedzUsuń