
Mijała mnie grupka chłopaków, na oko lat 15-16. Jeden z nich zjadł chipsy, a puste opakowanie wyrzucił za siebie. Za cztery kroki minąłby śmietnik, ale miał to w dupie i wyrzucił za siebie. Wkurwił mnie przepotężnie, hormony zabuzowały, podeszłam do niego i z pianą w pysku zapytałam: MATKA NIE UCZYŁA, ŻE SIĘ ŚMIECI DO ŚMIETNIKA WYRZUCA?!
Zdaję sobie sprawę, że dla takiego łebka prawdopodobnie byłam wariatką w ciąży i pewnie mieli ze mnie bekę przez tydzień, ale na miejscu jego matki spaliłabym się ze wstydu. Można zrzucać winę na taki wiek. Ale ja pierniczę - też kiedyś byłam w takim wieku i jakoś pamiętałam, że śmieci nie za siebie, tylko do śmietnika się wyrzuca, a jeśli akurat śmietnika brak to do kieszeni/torebki/gdziekolwiek byle ze sobą i w końcu jakiś kosz się znajdzie. Weszło mi to w nawyk, bo rodzice o to zadbali. Jak to, że po przyjściu z podwórka do domu idę prosto do łazienki umyć ręce. Jak to, że zanim pójdę spać muszę umyć zęby. Dodam jeszcze, że nigdy nie widziałam, żeby któreś z moich rodziców śmieciło.
Drodzy Rodzice! Dajcie swoim dzieciom dobry przykład i jak już napaskudzicie tymi fajerwerkami to pójdźcie na drugi dzień pozbierać coście uczynili. Dziękuję.