Że urodzenie dziecka przewraca nasze życie do góry nogami wie każdy i dlatego większość z nas -rodziców z matkami na czele się tego boi. Żadna nowość.
Nawet jeśli dziecko jest planowane od lat, z kalendarzem w ręku "tworzone" (chciałam napisać "produkowane", ale instynkt samozachowawczy mnie powstrzymał :p), z niecierpliwością wyczekiwane. Nawet jeśli wszystko jest przyszykowane: remonty domu pokończone, pokoik urządzony, wózek stoi (jeszcze czyściutki i niezarysowany) gotowy do przemierzania kilometrów, ubranka wyprane, wyprasowane z dwóch stron (że niby tak się je dezynfekuje, nie wiedziałaś? no co Ty! ja też nie...), poukładane rozmiarami, wg. rodzaju i kolorystycznie, nawet jeśli przeczytałaś sto poradników i już doskonale wiesz co robić, znasz odpowiedź na każde pytanie i pierwszy rok życia dziecka masz zaplanowany łącznie z wprowadzaniem pokarmów stałych - zawsze jest to mniejszy lub większy szok kiedy przychodzi "co do czego". Nie, nie mówię tu o skrajnościach pt. depresja poporodowa, po prostu przy pierwszym dziecku (nie wiem jak to jest przy drugim - mówią, że łatwiej, ale o tym napiszę jak będę miała drugie ;) ) Twoje życie totalnie się zmienia nawet jeśli byłaś na to gotowa psychicznie.
Jak teraz wspominam czas po porodzie - pierwsze tygodnie a nawet miesiące - mam wrażenie, że działałam w amoku. Szczerze mówiąc niewiele pamiętam z tego okresu i gdyby nie te tysiąc zdjęć, które robiłam telefonem nie pamiętałabym, że moje dziecko spało w dzień. Wiem, że mieliśmy z tym ogromne problemy (ze snem w dzień) i z perspektywy czasu wszystko stało się dla mnie jasne, ale wtedy nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje, że Mała nie śpi. Otóż Miłka miała wielką potrzebę ssania i przy cycku spała pięknie, a odklejona od niego budziła się z rykiem. Wystarczyło przyzwyczaić ją w pierwszych tygodniach do smoka i koniec z traumą. Tymczasem ja, matka pokorna, posłuchałam rady już nie pamiętam której bardziej doświadczonej matki - ciotki czy babci, że smoczek to zło i dziecko odzwyczai się od cycka, będzie miało krzywe zęby i nie wiem co jeszcze (może nogi?). Ile zaoszczędziłabym sobie nerwów, łez i wmawiania sobie, że jestem najgorsza matką na świecie, bo moje dziecko nie śpi w dzień i dużo płacze - koszmar. Swoją drogą przyzwyczaiłam po czasie Miłkę do smoka i problem się rozwiązał.
Powyższą historię ze smoczkiem przytaczam, żeby pokazać jak bardzo byłam spięta i zafiksowana na "dobre rady doświadczonych matek". I nie to, żebym przestała ich słuchać, ale teraz po prostu biorę na nie poprawkę i wybieram swoją drogę.
Patrząc na to jak się zmieniłam, albo inaczej - jak się zmieniło moje podejście do wychowania dziecka uśmiecham się sama do siebie. Na początku byłam zestresowana, spięta - wiadomo. Kiedy jedna z ciotek chciała dać Miłce lizaka jak miała niecałe pół roku to prawie wjechałam na nią czołgiem, a moje oczy strzelały laserem (akurat uważam, że miałam rację). Dzisiaj nadal zwracam dużą uwagę na to, co moje dziecko je - uważam, że odżywianie to jedna z najważniejszych kwestii w naszym życiu. Miła trzęsie się jak widzi Nutellę, ale tak samo trzęsie się jak widzi jabłko czy zupę, więc myślę, że osiągnęłam w tej kwestii sukces.
Chodzi mi tylko o to, jak zmieniło się moje podejście. Odsapnęłam, wyluzowałam, odpuściłam i teraz jest super. I nie to, że na wszystko jej pozwalam, albo, że nikogo się nie słucham, albo mam w dupie poradniki - nie, po prostu znalazłam jakiś taki złoty środek na to, żeby nie oszaleć będąc pod tą ogromną presją wywieraną przez ludzi i media na matki.
A jak to jest/było u Was, mamuśki? Czy czujecie presję i jak sobie radzicie/radziłyście na początku?
Temat rzeka, mimo że mamy dopiero niecałe 6 miesięcy za sobą, to chyba każda matka cie poprze. Faktycznie dobry dar, poradników itp. przy pierwszy dziecku jest zawsze za mało, samemu trzeba do wszystkiego dojść, tym bardziej ze każde dziecko jest inne. Babci doradzają z perspektywy swoich doświadczeń i nie potrafią zrozumieć, że dzieci są różne ,a nie wszystkie takie same fajne bobaski ( czytaj teściowa ;P). Osobiście presji super matki nie czuję, bo wiem że robię wszystko co mogę dla malucha i jeśli ktoś uważa inaczej to jego sprawa.
OdpowiedzUsuńWracając do poradników, żałuję tylko że jeden z nich dostałam za późno "Język niemowląt" polecam przy następnym dziecku ;)
Fajnie że u was minął już ten szaleńczy okres i znacie się już nawzajem, nam jeszcze trochę potrzeba czasu, ale każdy dzień, tydzień, miesiąc ze swoim dzieckiem jest wspaniały.
Pewnie, że każdy okres ma swoje uroki - ja ze łzą w oku (no dobra, zdarzyło mi się ryczeć :P) oglądam zdjęcia Miłki sprzed roku jak była tyci czlowieczkiem i tęskno mi czasem, choć jak pomyślę o tym co musieliśmy przejść (z nieprzespanymi nocami na czele) i popatrzę na nią teraz to czasu bym nie chciała cofnąć.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o "Język niemowląt" mam dokładnie tak jak Ty. Miłka miała ok. 3 m-cy jak ją przeczytałam. Ile kłopotów by nam odeszlo jakbym przeczytał tę pozycję będąc w ciąży....
3 miesiące, tak samo jak u nas. a teraz przesypiacie noce ? bo my jeszcze nie :P
OdpowiedzUsuńod około 10 m-ca przesypia noce, ale długi czas budziła się o 5.15 i o tej porze zaczynała dzień. dopiero od 2 miesięcy śpi dłużej. Nie ma lekko :P
OdpowiedzUsuń