Instagram -->

czwartek, 25 czerwca 2015

Dlaczego matki rozmawiają ciągle o kupach?


Spacerując z dziećmi, siedząc z nimi w piaskownicy, gadając między sobą przez telefon - zdawać by się mogło, że (w szczególności w pierwszych miesiącach macierzyństwa) ciągle gadamy o dziecięcej kupie. Taaaaak, mnie też się to tyczy.

Powód tych niekończących się rozmów o odchodach naszych dzieci jest banalny. Mamy na uwadze tylko i wyłącznie ich zdrowie. Dopóki nie zaczną nam jasno komunikować, co im dolega, to jednym z niewielu sposobów na kontrolowanie zdrowia i niezdrowia naszych pociech jest analizowanie zawartości pieluszki, niczym wróżenie z fusów.

Stolec. Jego brak lub jego nadmiar, konsystencja, kolor, zapach czy nawet godzina, w której się pojawił mówi nam wiele o stanie zdrowia naszego bobasa, a wiadomo: każda mama pragnie, aby jej dziecko się nim cieszyło (tym zdrowiem, ofkors ;) ). Dlatego wymieniamy między sobą swoje spostrzeżenia, pytamy siebie nawzajem o rady, sposoby na biegunkę czy zaparcia oraz porównujemy opinie lekarskie na te same tematy. Temat kału od momentu pojawienia się dziecka w naszym życiu staje się codziennością i na żadym rodzicu aktywnie biorącym udział w życiu swojego potomka nie powinno to robić wrażenia.

Problem z matkami (ojcami zresztą też) pojawia się wówczas, kiedy temat kupy, który poruszany jest tylko i wyłącznie w gronie osób nim zainteresowanych z piaskownicy przenosi się w inne okoliczności, np.: na świąteczny stół, na imprezę, na spotkanie w barze z koleżankami (o ile matki chadzają do barów w ogóle), na kawę z koleżankami, które są bezdzietne (och, żeby tylko zdążyły, jak tylko wrócą z tego Tokio!). Problem pojawia się także wówczas, kiedy jesteśmy w miejscu publicznym z koleżankami-mamami, ale nasze "zasrane" rozmowy mogą dochodzić do uszu obcych ludzi. O ile mnie potrafi rozśmieszyć jak ktoś rzuci ni z gruchy czy pietruchy "obsraną pieluchę" na stół, o tyle jestem full of empathy w stosunku do bezdzietnych i wiem, że można w ten sposób łatwo człowieka zniechęcić do jedzenia, do siedzenia przy stole, do dzieci lub do swojej osoby.

Kochani rodzice! Wiadomo, że nasze dzieci są dla nas numerem łan i nic co ludzkie nie jest nam obce... jednak jeśli chcemy żyć wśród ludzi w ogólnym poszanowaniu, miłości i pokoju, apeluję: zostawmy temat kału naszego potomstwa w naszych domach, a najlepiej w toaletach czy sypialniach (czy gdzie tam macie zainstalowane przewijaki). Zostawmy temat konsystencji i koloru stolca na przedyskutowanie z pediatrą, położną, koleżanką "po fachu", a może nawet z teściową. Dajmy spokojnie zjeść i oddychać całej, bezdzietnej lub/i wrażliwej reszcie świata tak, aby nosem wyobraźni nie czuli jakby się przeniesli do miejskiego szaletu (choć przecież każdy rodzic wie, że kupka niemowlaczka niemalże słodko pachnie). Apeluję o pochamowanie! Umiarkowanie!

Na koniec sentencja by Matka Pauka:

Niech nasz świat będzie pachnący, 
mlekiem i miodem (a nie kupą) płynący!


<3