Instagram -->

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Jak naprawdę szybko i bezboleśnie popełnić samobójstwo?



Chodź, podpowiem Ci, co masz zrobić.


Zastanawiałam się wiele razy, co by było, gdybym odebrała sobie życie. Niejednokrotnie wszystko wydawało mi się bez sensu, czułam się potwornie samotna, wydawało mi się, że absolutnie nikt mnie nie rozumie. Myślałam, że nic się nigdy nie zmieni, że zawsze będzie do dupy. Bywało tak w szczególności kiedy byłam nastolatką. 

Bywały dni, kiedy nie miałam ochoty wychodzić z łóżka nawet po to, żeby zapalić papierosa. Gnicie w łóżku potęgowało doła, jeśli przez cały dzień nie płakałam to miałam gwarantowany ryk wieczorem. 

Zastanawiałam się jak to jest się zabić. Czy wyskoczenie z 4. piętra, na którym mieszkam by wystarczyło? Znam przypadki, które przeżyły taki upadek, stały się warzywami. Zastanawiałam się, która śmierć byłaby najmniej bolesna i najbardziej skuteczna. Różne rzeczy przychodziły mi do głowy. Na końcu jednak myślałam o tym, co by było potem. Czy faktycznie odzyskam spokój? Czy może wtedy dopiero zacznie się całe piekło? Może tak na prawdę nie umrę, może moja dusza będzie się błąkać między ludźmi, nie mając swojego miejsca, niezauważona...

Dalej: co by było gdyby? Gdyby się udało. Przecież każde wydarzenie jakie się zdarza w naszym życiu ma wpływ na innych. Nawet śmierć. Tym bardziej samobójstwo. Powiem Ci, co by się wydarzyło, gdybym popełniła samobójstwo.

Złamałabym serce rodzinie. Marcinowi, rodzicom, mojej siostrze, a przede wszystkim mojej córce. Nie, wcale nie odzyskaliby spokoju, gdybym nagle zniknęła z ich życia, jak to sobie potrafiłam wyobrażać, kiedy miałam doła. Wiesz, co bym im zafundowała? Przepotworną traumę! Być może depresję, być może nerwicę, a na pewno morze łez, dziesiątki nieprzespanych nocy, środki uspokajające i poczucie winy najpewniej do końca życia. 

Moje problemy zeszłyby na ich barki. Długi, niedokończone sprawy. Gdybym odebrała sobie życie, zostawiłabym po sobie straszny bałagan, który ktoś by musiał sprzątnąć. Nasze problemy nie znikają, kiedy my znikamy, niestety. 

Być może zostałabym znienawidzona przez rodzinę. Bo ich zostawiłam. Kiedy pomyślę, że moja córka przez całe swoje życie miałaby czuć do mnie żal o to, że z własnej woli nie wzięłam udziału w jej życiu, ściska mnie w żołądku. Nie chcę zostać znienawidzoną, chcę być kochaną. Czy nie o to nam wszystkim chodzi? By czuć miłość?

Nigdy nie spróbowałam szarpnąć się na swoje życie, bo zawsze myślałam o tym, co będzie potem. Być może mam wysoką odporność, głęboko zakorzeniony optymizm, który w najgorszych dołach sprawiał, że widziałam światełko w najmroczniejszym tunelu i zawsze odciągał mnie od krawędzi, a może po prostu mam fantastycznych przyjaciół, którzy zawsze w porę potrafili zareagować. Może i Ty pomyśl, co by było potem? Czy na pewno zafundujesz sobie spokój? Czy zafundujesz spokój swoim bliskim? Wiem, że Ty możesz nie mieć tej odporności i tych przyjaciół, chcę Ci jednak powiedzieć, że zawsze warto jest żyć. Może jeszcze tego nie odkryłeś, ale ja wiem, że wszystko, co najlepsze jest przed Tobą. Proszę, nie rób tego. Nie popełniaj samobójstwa. Nie łam nikomu serca. Kiedy czujesz, że jesteś na skraju, poszukaj pomocy tutaj:

116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej

Ten post powstał po to, abyś chcąc się zabić przemyślał sprawę raz jeszcze. Mam nadzieję, że już nigdy nie wpiszesz w wyszukiwarce "jak popełnić samobójstwo". Nie popełniaj.




5 komentarzy:

  1. Czasem są takie chwile kiedy przychodzi do głowy żeby ze sobą skończyć, jednak jak przemyślisz ile na Twojej śmierci stracą Ci, których kochasz, to okazuje sie, że gra nie warta jest świeczki

    OdpowiedzUsuń
  2. Odejść łatwo, najgorzej mają Ci, którzy zostają..

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nigdy nie miałam myśli samobójczych. Ale w 2008 roku powiesił się mój 18-letni wtedy znajomy. Dzień wcześniej jeszcze gadaliśmy, wspominaliśmy wspólny obóz i stwierdził że 'nie zapomni tego do końca życia'. Jakże prorocze to były słowa...
    w każdym razie On odszedł - choć ciągle do końca nie wiadomo, co było powodem jego samobójstwa. Być może sobie ulżył, ale bardzo wiele osób cierpiało po jego śmierci. Jego mama wręcz oszalała... Jest non stop na lekach, ciągle mówi tylko o nim, codziennie jest na cmentarzu. Opowiada że czuje w domu jego obecność, w jego pokoju nic nie zmieniła tyle lat, a koło akwarium postawiła jego zdjęcie, żeby patrzył na swoje rybki... Po każdym przypadkowym spotkaniu z nią płaczę - raz, że szkoda mi tej kobiety, dwa - strasznie mi przykro, że Blażej w taki sposób postanowił rozwiązać swoje problemy, tym bardziej że miał wielu przyjaciół i zawsze był taki uśmiechnięty i pełen pomysłów i planów na przyszłość...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że wzięłaś pod uwagę tych co zostają. Czasem czujemy się tak strasznie samotni że wyobrażamy sobie, że nikogo by to nie zabolało... błąd, wielki błąd! Zawsze jest ktoś, choćby nawet tylko jedna osoba, dla której warto zostać. A z czasem jest ich więcej i więcej... :)

    OdpowiedzUsuń