Instagram -->

czwartek, 30 lipca 2015

Czy powinno się zwracać uwagę obcym dzieciom?


Większość ludzi, którym przeszkadza zachowanie cudzych dzieci (np. w restauracjach, czy sklepach) stara się przemilczeć sprawę, ewentualnie rzucając wymowne spojrzenie w stronę rodzica.

Większość ludzi woli zjeść schabowego na dwa razy, a ziemniaki połknąć w całości, olać surówkę, a kawę wypić na spokojnie w domu niż bez pardonu, lecz także bez nerwów oznajmić dziecku, że drze się stanowczo za głośno. Ewentualnie ta sama większość wybucha, kiedy poziom ich frustracji przekroczył niepisaną granicę świętego spokoju. 

A to wszystko w imię myśli, że to do rodzica wyłącznie należy wychowanie dziecka i to rodzic twardymi zasadami, ciągłym upominaniem, prośbą i groźbą powinien dziecko temperować i bycie dojrzałym przyspieszać. 

Większość ludzi niestety myśli błędnie.

To znaczy, oczywiście - to moje zadanie, żeby dziecko wychować, to moja odpowiedzialność i nie zamierzam jej przerzucać na niczyje barki, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Jednak możesz mi w tym pomóc, drogi nieznajomy. I TO BARDZO POMÓC. 

Rodzice ciągle gderają swoim dzieciom. A że to nie wolno, tam nie wolno, tego nie ruszaj, to zostaw, tym się nie baw, tutaj się baw, nie biegaj, nie drzyj się, chodź tutaj, nie idź tam, zostaw psa, nie dotykaj, uważaj, bla bla bla. Niestety, na tym też polega nasza rola. Nie trudno się dziwić, że taki dwulatek ma nas serdecznie dość i niejednokrotnie nic sobie z naszych uwag nie robi. 

Często łażę z Miłką po kawiarniach, czasem jemy obiady na mieście i są momenty, kiedy to jest prawdziwa męka: latanie za dzieckiem, bo postanowiło zrobić przemeblowanie w knajpie, bo nie usiedzi na krześle w ogródku i wyrywa w stronę ruchliwej ulicy, latanie za dzieckiem z mokrą chusteczką, bo do łokci ubabrało sie jedzeniem i właśnie teraz musi dotknąć wszystkiego, co w jej zasięgu i wreszcie latanie za dzieckiem, bo podchodzi do gości, a nie chcę, żeby im się narzucało i przeszkadzało w konsumpcji. Zakupy w supermarkecie są dla mojej córki niczym wypad do wesołego miasteczka (za skarby świata nie da się usadowić w wózku sklepowym, biega między regałami, więc na większe zakupy jeździmy całą rodziną, żeby jedno z nas mogło biegać za dzieckiem, no mówię Wam - taaaaaka zabawa!).

Nawet nie wiesz, ile dobrego możesz uczynić zagadując do takiego brzdąca i zwracając mu zwyczajnie uwagę.

Jeśli np. widzisz, że taki mały smród biega po supermarkecie, piszcząc i wkurzając innych, widzisz, że bezsilna już matka biegnie za nim gubiąc po drodze ziemniaki i potykając się o własne nogi, powiedz mu, że robi brzydko, że przeszkadza innym. Nie krzycz, powiedz to bez nerwów. To samo, jeśli wkurza Cię dziecko w restauracji - zwróć mu uwagę, powiedz, że w restauracji tak się nie robi. Rozpłacze się? No trudno, ale na pewno zapamięta i być może następnym razem nie powtórzy. Nie zwracaj uwagi matce, ona prawdopodobnie i tak już pali się ze wstydu. Zwracając uwagę dziecku można osiągnąć więcej, można bardzo wspomóc rodziców. 

  1. Gderanie matki przestanie być czczym gadaniem, bo znajdzie potwierdzenie u kogoś "z zewnątrz".
  2. Dziecko może poczuć małe zagrożenie, dezorientację, jeśli obca osoba do niego zagaduje. (Gdzie jest mama? Chcę do mamy!). 
  3. Pamiętasz to uczucie, kiedy ktoś obcy zwrócił Ci uwagę, nawet (a może zwłaszcza?) w sposób uprzejmy? Ja zawsze płonęłam ze wstydu. 
  4. Pokazujesz dziecku czym jest naturalna konsekwencja: jeśli zachowuje się głośno to komuś może to przeszkadzać i może okazać swoje niezadowolenie. 
  5. Jest to wielka i bezcenna nauka życia w społeczeństwie dla takiego malucha. 

Jeśli moje dziecko Ci przeszkadza - zwróć mu uwagę. Zrób to w sposób kulturalny: nie krzycz, wyjaśnij, zagadaj. Nie popatrzę się na Ciebie krzywo, wręcz przeciwnie - będę wdzięczna (nawet jeśli zrobię się cała czerwona!). Jestem pewna, że na moje dziecko to zadziała.

Jeśli natomiast Ty, droga Mamo, uważasz, że reakcja obcych na nieodpowiednie zachowanie Twojego dziecka przyniesie coś dobrego - udostępnij ten post. Niech ludzie wiedzą, że mogą zwracać uwagę naszym dzieciom. Byle bez nerwów i krzyków. W końcu to MY, DOROŚLI mamy dawać przykład.