Instagram -->

środa, 8 lipca 2015

W pewnych kwestiach jestem śmiertelnie poważna.


Jeśli mogę powiedzieć o sobie coś dobrego to na pewno to, że jestem laską z jajami, do tańca i różańca. Można mi się wypłakać w kołnierz, choć zwykle nie trwa to długo, bo będę robiła wszystko, żeby zapłakańca podnieść na duchu i rozbawić. Choćbym miała zrobić z siebie pajaca.


Uwielbiam się śmiać, także z siebie, co zapewne zauważyłyście czytając moje posty. Są jednak rzeczy i tematy, z których się nie śmieję nigdy i nigdy z nich nie żartuję, ponieważ uważam je za (ujmijmy to delikatnie) wysoce niesmaczne. 

Sztandarowym tematem, z którego nie robię sobie żartów jest śmierć bliskich i choroba dziecka.

Marcin raz zasłonił się wymyślonym przeziębieniem Miłki po to, żeby wymigać się od jakiegoś spotkania. Byłam świadkiem tej rozmowy telefonicznej i widziałam, jak robi się czerwony ze wstydu już w momencie, kiedy wypowiadał to kłamstwo. Było mu głupio przed samym sobą, wiedział od razu, że źle zrobił i więcej tego błędu nie popełnił. 

Znam jednak osoby, które z pełną premedytacją wykorzystują rzekome choroby dziecka do wszelkiego rodzaju wymówek. Ba! Słyszałam o takiej, która potrafiła windykatorowi skłamać, że jej dziecko ma nowotwór i dlatego nie spłacają z mężem zaległości (!!!). 

Jest to w moim odczuciu najbardziej ohydna i obrzydliwa forma kłamstwa. Nie wiem jak nisko musiałabym upaść, żeby użyć takiego kłamstwa w obronie własnej dupy. 


Dlaczego właściwie uważam, że z takich rzeczy się nie powinno żartować? 

Nie jestem przesądna, ale wierzę w moc przyciągania. Życie jest przewrotne i pewnych rzeczy nie powinno się wypowiadać na głos, ponieważ mogą do nas przyjść ("marzenia się spełniają").

Przy każdej okazji życzymy sobie nawzajem tych samych rzeczy: długiego życia w zdrowiu. Całą ciążę modlimy się: oby tylko było zdrowe. Za każdym razem powtarzamy, że nie kasa, a zdrowie nasze i naszych bliskich jest najważniejsze. Tego jednego pragniemy w rzeczywistości najbardziej, bo na prawdę tylko to się liczy. Wszyscy o tym w głębi duszy wiemy. A jednak zawsze znajdzie się jakaś persona, która będzie z tego zdrowia kpić. Dla mnie to tak, jakby życzyć choroby swojemu dziecku, albo śmierci swojej ciotce. 

Czy Wy też macie podobne odczucia w tym temacie?