Instagram -->

poniedziałek, 26 października 2015

Tylko krowa nie zmienia zdania, ale...


Wiecie doskonale, że należę raczej do otwartych osób, tych tolerancyjnych. Mam swoje małe fiksacje, ale generalnie można mi przemówić do rozsądku i zazwyczaj nie zapieram się rękami i nogami przy swoim. Wiecie to, prawda?

Są jednak takie rzeczy na tym świecie, których przez 27 lat swojego życia nie pojęłam, pojąć nie potrafię i nie wiem, czy kiedyś to ogarnę. To znaczy, żeby była jasność: toleruję, akceptuję, przyjmuję do wiadomości, że takie rzeczy istnieją i że komuś to się może podobać, może to lubić (no, OK - poza ostatnimi dwoma pozycjami z mojej listy), ale... nie rozumiem, po prostu. :)

Na przykład nie kumam zupełnie, jak można nie lubić owoców! Rozumiem, że można nie lubić np. agrestu, albo grapefruita, albo porzeczek, albo melona... ale jak można mówić, że tak po prostu nie lubi się wszystkich lub niemal wszystkich owoców? To się nie mieści w moich kubkach smakowych! ;)

Nie rozumiem też, jak można słuchać disco polo. Tutaj i tak poczyniłam pewien progres, ponieważ doszłam do wniosku, że może (?) faktycznie jest to typ muzyki, która idealnie wpisuje się w weselną potupaję.... może faktycznie po pijaku wiele z nas potrzebuje muzyki z oczywistym rytmem i prostymi, niezbyt głębokimi tekstami. Może... ja nie wiem, nie tańczę do disco-polo, nie potrafię się przemóc, drażni mnie ta muzyka jak nic innego. Ale nigdy, przenigdy nie zrozumiem JAK MOŻNA KOLEKCJONOWAĆ PŁYTY DISCO POLO I SŁUCHAĆ TEGO W DOMU CZY W AUCIE. W życiu tego nie ogarnę!

Nie wiem jak można jeść margarynę. Od ładnych paru lat należę do sekty masła i oliwy. Wyznaję jeszcze różne oleje roślinne zimnotłoczone, nawet mamy taką zaufaną olejarnię, która pyszny rzepakowy i lniany tłoczy. Przyznaję też, że stosowałam kiedyś dziwne smarowidła do pieczywa. Były to czasy, kiedy nie mówiło się tyle o chemicznych dodatkach zawartych w jedzeniu, nie mówiło się o składzie, szkodliwych tłuszczach. Jednak dzisiaj się mówi o tym tak dużo, że wierzyć mi się nie chce, że ktoś jeszcze sięga po Kasię do pieczenia, albo Ramę do smarowania, kiedy dobre masło daje dużo więcej smaku i nie lepi się do podniebienia. 

Nie rozumiem brodatych facetów, którzy mają zarost "co piąty włos". Może po prostu nikt im jeszcze tego nie powiedział, zatem ja to uczynię: Panowie! Moda modą, ale taki rzadki i długi zarost po prostu nie wygląda dobrze. Pogódźcie się z tym, że ani świętym Mikołajem, ani żadnym wikingiem już nie zostaniecie i może spróbujcie popracować po prostu nad innym atrybutem męskości. ;)

Następna rzecz, która jest dla mnie niepojęta to kupowanie sukni ślubnej za dużo więcej, niż nas na to stać (albo naszych rodziców). Ja generalnie jestem mało romantyczna, nie kręcą mnie komedie romantyczne, nie jaram się zaręczynami, nie chciałabym, żeby mój facet klękał przede mną, ani przepraszając, ani prosząc o cokolwiek. Ale luzik, rozumiem, że inne dziewczyny są bardziej... dziewczęce ;) i romantyczne. Rozumiem, że mogą marzyć o księżniczkowej sukni na swoim weselu, że chcą aby ten ich wielki dzień przypominał bajkowy scenariusz. Serio, rozumiem to i lubię oglądać moje koleżanki w tych pięknych, długich, powłuczystych sukniach, choć siebie samą w takiej nie wyobrażam. Jeśli jednak biała, księżniczkowa suknia byłaby moim marzeniem, to nie robiłabym niczego na zasadzie "zastaw się, a postaw się", nie kupowałabym sukni za kilka tysięcy, jeśli po miesiącu tak czy siak miałabym ją sprzedać (do tego za duużo mniejsze pieniądze). Wydaje mi się, że od tego są wypożyczalnie. A jeśli chciałabym wydać fortunę na suknię, to bym chciała ją romantycznie zostawić dla swojej córki czy wnuczki. Choć prawda jest taka, że za 10, 15 czy 50 lat i tak będziemy śmiać się do łez z tego, co miałyśmy na sobie (i na głowie) na swoim własnym ślubie.

I, o ile jestem w stanie zrozumieć (a nawet lubić): sztuczne cycki, sztuczne usta, sztuczne rzęsy, sztuczne paznokcie, sztuczne pośladki, a nawet sztuczne włosy, o tyle nie rozumiem, nigdy nie zrozumiem i nawet nie chcę próbować zrozumieć ideologii sztucznych kwiatów. Sztuczne kwiaty (tak wiem, są takie, które świetnie imitują prawdziwe, sama się na to nabieram) są jakimś potwornie niezdrowym substytutem estetycznym. Przyciągają złą energię. To atrapa, falsyfikat, profanacja, kpina jakaś! Fuj! Nigdy!

Dodam jeszcze, że zupełnie nie mieści mi sie w głowie, jak można zaglądać komuś do łóżka i mówić mu jak i z kim ma uprawiać seks. Nie ogarnę tego w życiu, bo o ile nikt nikomu krzywdy nie robi to uważam, że to wielka bezczelność mówić komuś, z kim sypiać powinien, a z kim nie., w jaki sposób i czy hetero czy homo. Moja sypialnia, mój interes.

A na koniec, perełka. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego właściciel pewnego budynku (pawilonu?, zabudowania?), w którym mieści się knajpa/bar, sklep monopolowo-spożywczy i totolotek przed swoją "posesją", w ogródku (piwnym?), oprócz drewnianych ławek, parasolek i "placu zabaw" dla dzieci postanowił upchać tam jeszcze autobus, w którym są zamontowane stoliki i chyba też jest przeznaczony do chlania browarów. Autobus ten widać na zdjęciu powyżej. Obok niego stoi tam jeszcze sztuczny koń realnych rozmiarów na podeście w kształcie drewnianego wozu. Przy głównej ulicy, trasa Wrocław - Opole. Prawdziwa miejska groteska. Nie sądzicie, ze za takie rzeczy powinno sie karać?


A co Tobie się w głowie nie mieści? :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz