Instagram -->

piątek, 12 września 2014

Idzie jesień i wydatki. Wydatki na szmatki!




Nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie czas. Pokończyły nam się ubranka dla Miłki!


Kiedy obwieściliśmy wszystkim, że jestem w ciąży, a później jaką płeć będzie miało dziecko ludzie dobrej woli zaczęli zasypywać nas zewsząd ubrankami. Dosłownie, dostaliśmy ich kilka toreb podróżnych. Włączając dwie wanienki, wagę niemowlęcą i jeszcze dużo innych, o których na ten moment nie pamiętam. Za co zresztą jestem bardzo wdzięczna! Pamiętam, że początkowo problemem dla mnie było nazwanie niektórych ubranek (myślę, że do dziś nie potrafiłabym niektórych nazwać). Nie musieliśmy prawie nic kupować. Miało to swoje ogromne zalety, jak i pewne wady. Wiadomo - zaoszczędzone pieniądze to przy dziecku zawsze sukces.

Na początku jednak nie wiesz, co będzie dla dziecka wygodne, co będzie praktyczniejsze. Ja dostałam na przykład bardzo dużo sukieneczek, z których część założona została tylko raz. Nie dlatego, ze mi się moja córka nie podoba w sukienkach, ale dlatego, że kiedy w zeszłym roku jak miała miesiąc/dwa/trzy było lato i praktyczniejsze wydawało mi się założenie jej bawełnianego body z krótkim rękawkiem niż sukienki. Myślałam o jej wygodzie. Tym samym większość sukienek przeleżała, aż skończył się ich rozmiar.

Body. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda - ale - gdy masz noworodka w domu, w szczególności, gdy jest to Twój pierwszy noworodek, chcesz ubrać go szybko, nie rzucając nim na boki i nie miętoląc przy próbie założenia ubranka. Niestety przy bodziakach, które trzeba włożyć przez głowę początkowo musisz się trochę napocić. Stresujesz się, bo to takie chuchro, noworodek przecież nie współpracuje przy ubieraniu,  boisz się, że połamiesz/upuścisz/cokolwiek, co gorsza dziecko ten strach wyczuwa i zaczyna kwilić. Nic przyjemnego. Jeśli od początku miałabyś body rozpinane na całej długości ciałka, a nie wkładane przez głowę - ułatwiło by Ci to robotę. Ale jeśli masz to, co Ci dano, a przecież nie będziesz wybrzydzać (bo nie wypada, a poza tym generalnie jesteś wdzięczna za pomoc i dary) i korzystasz z tego co masz. Przecież nie będziesz dokupować jeszcze 5 bodziaków rozpinanych na całej długości, kiedy dostałaś 20 wkładanych przez głowę!

Moja rada (także dla siebie na przyszłość): kiedy dostaniesz wór z ubrankami - bierz tylko to, co faktycznie uznasz za praktyczne i wygodne, resztę zwróć, albo się podziel. Jeśli nie wiesz co Ci się może przydać i czego potrzebujesz, skonsultuj się z jakąś matką, która jeszcze pamięta okres noworodkowy u swojego dziecka.

Róż. Wszędobylski. Wiadomo - przecież dziewczynka. Pomijam fakt, że nie jestem fanką tego koloru. Może bym była, gdyby nie to, że 90% ubranek, które dostałam było własnie różowych. Istne  k r ó l e s t w o  r ó ż u. Na prawdę chciałam się dzielić ubrankami, gdy Miłka z nich wyrośnie, ale w moim towarzystwie rodzili się sami chłopcy.

A teraz dobierz coś, żeby do siebie pasowało. Róż z różem, fioletem lub czerwienią do tego cekiny i wstążki. Nie dla mnie. Stylóweczki? Tak, na małą Cygankę...

Przyszedł jednak taki czas, czas wielkich wydatków. Czas, kiedy musimy wymienić niemal całą garderobę naszej córki. Z wielką chęcią oddam ubranka z których Miłka wyrosła. Jak nigdy będzie miała wszystko nowe. Będziemy mogli kupić kilka rzeczy, ale dokładnie takich, jakie będą nam się podobały. Firmy, które poznaliśmy i wiemy, że po kilku praniach z ubranka nie zrobi się szmata, szwy się nie przekręcą, materiał się nie sfilcuje. Zamierzam kupić takie rzeczy, z których będzie można zrobić różne kombinacje i wcale nie chodzi tu o jakieś niebywałe "stylóweczki". Chodzi o ułatwienie sobie życia i możliwość zrobienia różnych zestawów w zależności od pogody i tego, co jest akurat wyprane i wyprasowane. I chociaż będziemy musieli wywalić trochę kasy na raz, to na pewno zaoszczędzimy sobie nerwów pt. "co mam włożyć dziecku, zaraz musimy wychodzić!".

Chociaż muszę przyznać, że jak oglądam płaszczyki z Zary to mam ochotę kupić połowę... Albo sukienki polskich, niszowych marek...

Jestem (niestety?) z tych matek, co jak mają wydać 100 zł na ubranie dla siebie to myślą nad tym miesiąc, ale tę samą kwotę bez mrugnięcia okiem wydam na łaszek dla dziecka (no, taki porządny przecież, na pewno potrzebuje, będzie pięknie wyglądać, będzie jej cieplutko - eheee, a potem sama w dziurawych butach ;) ). 

Jakoś niespecjalnie mi przykro, że idzie jesień... ;)

Maj 2013. Zdjęcie przedstawia próbę posegregowania najmniejszych ubranek z podziałem na rodzaj. Na jednej z kartek było napisane "różne dziwne", bo nie potrafiłam znaleźć dla nich nazwy. 

2 komentarze:

  1. Polecam kupowac na wyprzedażach, 3 za 2 lub używane ciuszki Zary z allegro ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ceny wyprzedażowe w Zarze kuszą bardzo! Na razie będziemy kupować nowe rzeczy, bo musimy małej całą bieliznę wymienić więc wyprzedaże jak najbardziej wchodzą w grę :) Nie tylko z Zary :)

    OdpowiedzUsuń