Jestem raczej ufna, bywam naiwna. W każdym złym człowieku doszukuję się osoby skrzywdzonej, ofiary. Nie wierzę w to, że ludzie rodzą się źli. Wierzę, że chcą być szczęśliwi. Zawsze wychodzę z założenia, że każdy człowiek to po prostu człowiek.
Kiedyś miałam sporo przyjaciół - to nie do końca pasujące określenie - miałam dużo kumpli, koleżanek. Byłam bardzo towarzyska - nadal jestem z zastrzeżeniem, że na towarzyskie życie mam jakąś 1/100 czasu z tego, co kiedyś. Nie lubiłam być sama, nie za często. Teraz grono znajomych zawęziło się do garstki osób. Jeszcze parę lat temu smuciłby mnie fakt, że z tamtym czy tamtą rozluźnił mi się kontakt, nie spotykamy się jak kiedyś, dawne czasy odeszły.
Dzisiaj twierdzę, że to wcale nie jest złe. Życie samo weryfikuje nam znajomych, znajomi sami się weryfikują. Kiedyś na pewno próbowałbym jeszcze się trochę ponarzucać, odratować znajomość. Pytanie: po co? Jeśli ktoś nie potrzebuje się ze mną widzieć to ja nie mam potrzeby się widzieć z nim. Jeśli ktoś obraża się i nie chce wysłuchać przeprosin czy wyjaśnień, tupie nogą jak moje dziecko kiedy czegoś nie może dostać - jaki jest sens kontynuować znajomość? Jeśli ktoś pluje mi w twarz - mam udawać, że pada deszcz? Czy jest sens marnować czas z kimś toksycznym?
Bez jaj.
Kiedyś nie przesypiałam wiele nocy, bo się na tym czy tamtej zawiodłam. Ściskało mnie w żołądku i cały czas rozdrapywałam to, jak mogłam być taką frajerką. Może ciężko w to uwierzyć, choć już kilka razy to powtarzałam trochę w żartach, trochę serio - urodzenie dziecka rozwiązało u mnie tego typu problemy. Kto miał zostać blisko ten został i jestem s z c z ę ś l i w a , że jest to garstka osób, że jest to jakość a nie ilość.
No i nie mam problemu z zaśnięciem wieczorem, nie rozdrapuję starych ran. Śpię spokojnie, jeśli moja córka śpi spokojnie. Lubię czasem pobyć sama.
W tym całym bałaganie jedno wiem na pewno.
Jesteś moją królewną!
Śpiewa Kazik. A ja razem z nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz