Instagram -->

niedziela, 30 listopada 2014

Kącik zabaw, czyli jak oszalałam.



Salon to straszne słowo jeśli używa się go odnośnie mieszkania w żelbetonowym blokowisku. Salon może być w pałacu, w domu z cegły, w mieszkaniu - owszem, ale w pięknej kamienicy a nie w żelbecie.

 
Doooobra, dramatyzuję, wiem! Może inni mieszkańcy wielkiej płyty mają piękne salony, u mnie w domu to jest po prostu duży pokój, a ja lubię myśleć o nim w kategorii pokoju dziennego. Oprócz pokoju dziennego mamy sypialnię. Sypialnia jest nie za duża, jednak skoro pomieściła podwójne łóżko, łóżeczko dziecka, dwie spore komody i małą szafę Miłki i przy tym nie przestała być wygodna to myślę, że jest wystarczających rozmiarów (wcale nie marzę o sypialni wielkiej jak stodoła, po której mogłabym romantycznie jeździć na rowerze, jak Linda i Włodarczyk w "Sarze"). 

Do czego dążę: nie mamy (jeszcze) warunków, żeby zrobić Miłce osobny pokój. Postanowiliśmy więc w ramach odświeżania pokoju dziennego zrobić kąt zabaw dla naszej córki. W założeniu kącik ma być:

Funkcjonalny i praktyczny - bez zbędnych łapaczy kurzu, łatwy do uporządkowania, minimum rzeczy na wierzchu, zabawki w miarę możliwości pochowane.

Mobilny - co prawda dawno mi się to nie zdarzyło, ale - jak większość kobiet - uwielbiam urozmaicenia i zmiany, czyli od czasu do czasu muszę zrobić przynajmniej jakieś przemeblowanie. Nie lubię więc mebli, których nie mogę ruszyć z miejsca - ciężkich kolosów, ale przede wszystkim zamontowanych na stałe.

Magiczny - czy muszę tu coś tłumaczyć? W końcu to ma być miejsce dla mojej księżniczki!

Kolorami bazowymi będą kolory, których jako dziecko nie znosiłam. Uważałam, że nie tylko nie powinny wchodzić do pokoju dziecięcego, ale w ogóle do mieszkania! Biały, szary i czarny. Nie, to nie żart. Może gdybym miała zrobić cały pokój pod Miłkę to pojawiłby się kolor bardziej kolorowy, jednak pamiętajmy, że to ma być kąt dla dziecka, ale w pokoju w którym komfortowo czuć się mają dorośli. No dobra, przecież w pokoju dziennym może się pojawić inny kolor, kto powiedział, że biały, czarny i szary to jedyne kolory do salonu? Jasne! Po prostu uważam, że zestawienie tych kolorów razem będzie świetnym tłem dla kolorowych dodatków - czyli wcale nie będzie szaro, buro i ponuro. 

Kącik ma nabrać życia poprzez zróżnicowanie prostych, geometrycznych wzorów (np. paski, grochy, chevron, być może krata), dodanie surowego drewna, oświetlenie i wprowadzenie w wyważonej ilość pastelowych kolorów w dodatkach. 

Co ma się tam znaleźć? Stoliczek z krzesełkami (to już mamy), drewniany domek (który zamierzamy zbudować, pisałam o tym tutaj - kuchni budować nie będziemy, bo jedna z szalonych babć nie wytrzymała i kupiła gotową w zabawkowym :P), półki na książki i miejsce (jeszcze niesprecyzowane) na zabawki.

Załączam pierdyliard zdjęć (pinterest.com), które są dla mnie inspiracją. Oczywiście królem jest styl skandynawski, do którego pałam ogromną miłością przede wszystkim dlatego, że wszelkie chwyty są w nim dozwolone. Miłego oglądania!

PS.: Wspomniałam, że ma to wszystko wyjść TANIO? :D































3 komentarze:

  1. rewelacyjne inspiracje, mam nadzieję, że pochwalisz się tym, co Ci wyjdzie :)
    Btw, ja też ubóstwiam styl skandynawski <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli się nie pochwalę to będzie znaczyło, że poniosłam klęskę :P Jasne, że się pochwalę! ;)

    OdpowiedzUsuń