Instagram -->

wtorek, 20 października 2015

Perfekcyjna Pani Praczka.


Jak każda mama, codziennie zmagam się z nieskończoną ilością mniej lub bardziej niezydentyfikowanych plam na dziecięcych ubrankach.

Przetestowałam masę "cudownych" odplamiaczy za, nierzadko, grube pieniądze i właściwie żaden z popularnych na rynku środków chemicznych nie jest godny polecenia. Najlepsze okazały się środki, które (o dziwo!) należą też do najtańszych! 

Mam pod nosem taki sklep z chemią sprowadzaną z Niemiec. Bardzo lubię tam robić zakupy, ponieważ jest w czym wybierać, ceny są baardzo konkurencyje w porównaniu do np. teoretycznie tańszych supermarketów, a włascicielka po pierwsze potrafi doradzić, po drugie jest przesympatyczna i pozwala mi wchodzić z psem, a po trzecie ma w swojej oferce także Lavazzę w świetnej cenie. 

Dysponuję teraz sprzętem piorącym, który usuwa jakieś 95% plam, jakie moje dziecko jest w stanie posiąść w ciągu dnia! W związku z tym, że nie jestem chytrusem i takimi nowinkami dzielić sie lubię, "sprzedam" Wam moją receptę na Perfekcyjną Panią Praczkę. :)


Baza.
Generalnie wszystko piorę z żelach i płynach do prania z niższej półki cenowej. Serio, ta chemia wcale nie musi kosztować 30zł za litr, żeby była skuteczna. Mam żel do białego i kolorów, oba nazywają się Gallus. Za 4 l tegoż specyfiku płacę 16,30 zł (!!!). Jestem z tych środków bardzo zadowolona, choć od jakiegoś czasu przymierzam się do kupna orzechów piorących, za którymi przemawia ekologia. Jeśli w końcu się zbiorę, kupię i przetestuję, to nie omieszkam się podzielić wrażeniami.

Płyn do płukania.
Różnych płynów używałam, ale pod względem nienachalności zapachu zdecydowanie wygrywa klasyka, czyli stary, dobry Lenor. Przez moje ciągoty do ekologii wraz z orzechami zamierzam kupić olejki zapachowe, które mają zastąpić ten, jakby nie patrzeć, chemiczny twór. Wszystko opiszę! :)

Absolutny hit - odplamiacz.
Jest to jedyny odplamiacz jaki mam w domu, kosztuje około 5 zł, jest mega wydajny, do tego ekologiczny, ale przede wszystkim jest ULTRASKUTECZNY. Jeśli plamy z jagód sprawiły, że przeznaczyłaś koszulkę dziecka na szmaty to, możesz mi wierzyć lub nie, ale to mydełko by je sprało. Co więcej? Spiera zaschnięte plamy z jagód!

Kiedyś razem z koleżanką i naszymi córkami poszłyśmy na lody. Coś mnie podkusiło i kupiłam dziecku sorbet porzeczkowo-wiśniowy... Sukienka, którą Miłka miała wtedy na sobie, śliczna, letnia, lniana, różowiutka, była prezentem od tej właśnie koleżanki. Mogę się tylko domyślać, jak było jej przykro, że sukienka nadaje się już tylko na śmieci. Tymczasem wróciwszy wieczorem do domu, zaprałam ją moim odplamiającym cudem i, drogie Panie, efekt widać na zdjęciach poniżej! :) Tak działa tylko mydło galasowe. A co najlepsze, dostaniecie je w Rossmanie! 













Mój ostatni hit - wybielacz.
Jak to zwykle bywa, takie nowinki noisą się pocztą pantoflową. Koleżanka powiedziała, że jej mama w Niemczech odkryła jakąś sól do prania, która z rzeczy szarobiałych rzeczy robi śnieżnobiałe nówki. Magia, prawda? Nie czekając długo poleciałam do mojego chemicznego sklepiku i zapytałam o sól do prania. Pierwsze efekty nie powaliły na kolana, jednak okazało się, że po prostu dosypałam jej za mało. Kiedy wsypałam trochę więcej okazało się, że szarobiałe skarpetki, szare w szególności od spodu, mogą przeżyć swoją drugą młodość! Można ją kupić na saszetki, ja jednak kupuję większe opakowanie do dozowania, ponieważ po prostu się to bardziej opłaca.

Na chwilę obecną zarówno mydło galasowe, jak sól mam z firmy Dr. Beckmann, ale (jeśli chodzi o mydełko) używałam też innych produkcji i były równie dobre. Dr. Beckmann jest obecny w Rossmanie, więc nie musisz mieć pod nosem "niemieckiej chemii", żeby się zaopatrzyć. ;)

Poznałyście mój sposób na to, jak zostać Perfekcyjną Panią Praczką. Szukam jeszcze sposobu na stare plamy, takie, które zostały kilka razy wyprane bez odplamiacza i nie chcą całkowicie zejść. Jakieś złote rady?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz