Instagram -->

wtorek, 30 września 2014

Przedwojażowe napięcie.



Są takie momenty, kiedy masz dość wszystkiego. Wszystko Cię wkurza. Łapiesz się na tym, że zamiast mówić syczysz. Irytuje Cię, kiedy ktoś się nie domyśla o co Ci chodzi.

I chociaż starasz się być miła, starasz się uśmiechać to kątem oka widzisz w szybie swoje skrzywione odbicie. Ziejesz ogniem, tryskasz jadem, kąsasz. Wbrew swojej woli (i łagodnemu usposobieniu, oczywiście). 

Własnie dlatego wymyślono urlop. Zawieszasz wszystko, odstawiasz topór, pakujesz walizkę, bierzesz głęboki oddech (i dziecko ze sobą), zamykasz drzwi. 

Bardzo żałuję, że Marcin nie może z nami jechać. Wiem, wiem - odbijemy to sobie. Nie będę jednak ukrywać, że strasznie się cieszę z tego wyjazdu. Minęły 2 lata od mojego ostatniego pobytu we Włoszech, wtedy byliśmy razem z Marcinem, Miłki nie było (w naszej świadomości, bo w brzuchu była już małą, pięciotygodniową fasolką). Kiedyś to był mój stały plan wakacyjny, wyjazd do rodziców. Mam nadzieję do tego rytuału powrócić. 

Obawiam się trochę lotu, reakcji Małej - mam nadzieję, że nie będzie dramatu i spokojnie zniesie podróż. Cały czas zastanawiam się co zabrać ze sobą a co będzie zbędne (o wielu rzeczach mogę zapomnieć - moja mama przygotowała mieszkanie pod kątem Milutka: spanie, ręczniczki, szlafroczki, przybory kąpielowe, włącznie z pampersami). W zasadzie jakbym wzięła tylko dziecko i kilka ubranek to mogę się o nic nie martwić - komfort odwiedzin u babci. Leci z nami siostra Marcina, więc wiem, że sama w tym wszystkim nie będę i będę miała pomoc (choćby na lotnisku). Mimo wszystko zaczynam się lekko denerwować. Wiem - nie z takimi maluchami matki podróżują! Ta myśl mi przyświeca. 

Mam ogromną prośbę do Was. Jeśli macie doświadczenie w podróżach, lataniu z dzieckiem bardzo proszę - podpowiedzcie co może nam ułatwić/uprzyjemnić wojaże.  


_____________________________________________________________________
plakat Janusza Grabińskiego ze strony Galerii Grafiki i Plakatu.

2 komentarze:

  1. juz po czasie, wiem.....myzawsze podróżowaliśmy z małą dużo, latała od 6 miesiąca życia - dla mnie zawsze to było męczące, bo samolot zawsze rano, a potem jeszcze 5 godzin jazdy samochodem, plus nieprzespana noc - nerwy. Jakby jednak jeszcze jakaś mama potrzebowała rady, to moja jest taka, że:
    1. osoba towarzysząca na lotnisku wielce pomocna.
    2. dziecko w takim wieku (obecnie 9 miesięcy) nawet tego samolotu nie zauważa, jest z nim mama, to jest ok:) zero wrzasków, krzyków, zmiany ciśnienia itp. także luz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, wiem że już pózno, ale dla wszystkich mam potrzebujących rad w tej sprawie: (podróżujemy dużo, odkąd mała skończyła 4 miesiące):
    1. osoba towarzysząca na lotnisku wielce pomocna
    2. dziecku to wszystko jedno: w takim wieku (obecnie 9 m-cy), nie wie nawet , że jest w samolocie, zero krzyków, króluje zasada: jest mama=jest ok:) także bez stresu:)

    OdpowiedzUsuń