Sen. Jakże zmienia się jego oblicze, kiedy rodzi się pierwsze dziecko, jakże go nie docenialiśmy będąc bezdzietni i jaka szkoda, że nie można wyspać się na zapas.
Każdy rodzic ma w tym temacie swoją historię. Ja opowiem o swojej, bo tak na prawdę ani ostatni miesiąc ciąży, ani poród, ani baby blues nie dał mi tak w kość jak problemy ze snem małej.
Zacznę przewrotnie - nie mieliśmy żadnych problemów ze spaniem nocnym Miłki. Już w szpitalu podłapała kiedy jest noc, a kiedy dzień i jak jest noc to się śpi, a nie płacze. Pierwsza noc w domu to 5h snu bez przerwy, potem co 3h butelka/cycek. Po tygodniu bez przerwy spała już 7 godzin. Oczywiście, gdybym szła spać razem z nią to pewnie byłabym wyspana, piękna i tryskająca energią. Ale umówmy się - która mama kładzie się spać razem z dzieckiem? Chyba ta, której dziecko zasypia po 22. No dobra, pewnie są takie, ale ja do nich nie należałam, bo wolałam zasiąść przez filmem z deską do prasowania i (choć przed urodzeniem dziecka nigdy tego nie robiłam) praaasooowaaałam (spokojnie, już mi przeszło). Poza tym jak już kiedyś wspominałam pierwsze tygodnie to była jazda na pełnej i 300% adrenaliny, więc ekscytacja całym dniem nie pozwalała mi zasnąć od razu.
Przychodził ranek, dzieciątko się budziło. Następowała zmiana pieluchy, nieraz całego ubranka, karmienie, potem kizi-mizi, buziaki, przytulanko i och ach jaka ona piękna, a potem? Potem noworodek chyba powinien dalej spać. Nie wiem, może... chyba... tak czytałam! Tak mi mówili! Że będę mieć dużo czasu na początku, bo mała będzie tylko jeść-spać-srać. No ale nie śpi! W łóżeczku nie śpi, na kanapie nie śpi, w bujaczku nie śpi, w wózku też nie śpi! Na rękach śpi i przy cycku. Więc jak nie przy cycku to na rękach noszę. A ona rośnie i robi się coraz cięższa. W domu syf, bo ja ciągle leżę (albo noszę). Na spacerze jak jakimś cudem zasnęła to chodziłam z nią i chodziłam, bo się bałam, że jak stanę to się obudzi. Jak stanęłam to bujałam. Jak za lekko pobujałam to się budziła. Jak się budziła to ryk nie z tej ziemi. No to na ręce.
Marcin kończąc pracę dzwonił do mnie nie po to, żeby zapytać: kochanie, co pysznego jest dzisiaj na obiad? tylko po to, żeby zapytać: czy coś jest lub/i co kupić na obiad?
Trochę skrzywiło mnie to jej nie-spanie. Jak?
1. Kiedy położę Miłkę na drzemkę mówię do Marcina szeptem (muszę dodawać, że siedzimy w drugim pokoju?).
2.Jak była taka jeszcze tyci, kiedy udało jej się zasnąć w łóżeczku w domu wszyscy musieli siedzieć cicho, rozmawiać cicho, drzwi nie miały prawa zaskrzypieć, był zakaz mycia naczyń (bo się tłuką).
3. Zamiast domofonu mam kabel wystający ze ściany (mój pies słysząc domofon wpada w szał, a jeśli szczeka kiedy dziecko śpi to z kolei ja wpadam w szał). Przyzwyczaiłam się, że kurierom i innym dostawcom rzucam klucz przez okno (mieszkam na 4 piętrze) lub schodzę na dół.
4. Liczę godziny snu. O której się położyć, żeby przespać minimum 7 godzin.
5. Jeśli spała zdecydowanie zbyt krótko (np 20 minut, a powinna np. 1,5h żeby być wyspaną) potrafiłam przed wejściem do sypialni poryczeć się , zasmarkać, rzucić pod nosem kilkuminutową wiązankę i zacisnąć pięści do białego. Po od 2-10 minutach mogłam wejść do pokoju w miarę spokojna.
6. Kiedy zasnęła za późno na drzemkę przeżywałam jak ja ją położę wieczorem.
7. Jeszcze nie tak dawno bujałam wózkiem na zakupy, kiedy stałam w sklepie (przyzwyczajenie).
Najgorsze było pierwsze pół roku. Najpierw musiałam dojść do tego, że nie spała, bo miała dużą potrzebę ssania, a ja nie dawałam jej smoczka (złote rady o których już kiedyś wspominałam tutaj). Potem musiałam ją nauczyć zasypiać w dzień w łóżeczku. Niezastąpiony w usypianiu był Marcin, który wykazywał się duuużo większą cierpliwością.
Kiedy już wszystko idzie pięknie, śpi ładnie w nocy (1 pobudka na karmienie), kiedy ma w miarę uregulowany sen w dzień (3 drzemki w podobnym czasie o podobnej długości), kiedy spomiędzy czarnych chmur bezsenności i nerwicy zaczyna przebijać się słońce, myślisz, że w końcu osiągniesz harmonię i ład... przychodzi zmiana. WINTER IS COMING. Początkowo myślisz, że to przejściowe (może ząbkuje?), no ale trwa to tydzień, dwa, trzy. Budzi się w nocy 4-5 razy, nie chce zasnąć, w końcu zasypia, budzi się wcześnie rano, wcześnie idzie na pierwszą drzemkę. Rozbija się wszystko o co walczyłaś przez ostatnie tygodnie, cały dotychczasowy rytm dnia zostaje zaburzony. Byłaś pewna, że jak śpi pięknie przez miesiąc to już tak zostanie? Nie bądź pewna, bo pewność niepewna, HE-HE-HE...
Kiedy Miłka skończyła pół roku byłam wycieńczona do granic możliwości psychicznie, miałam krótkie włosy, które obcięłam w międzyczasie, bo mi wypadały na potęgę i na całe moje szczęście wtedy przyszło Boże Narodzenie. Marcin miał więcej czasu, odciążył mnie, zabierał Miłkę kiedy mógł, żebym mogła pobyć sama. Szczerze mówiąc nie wiem jakby to się potoczyło gdyby nie święta. Może musieliby mnie zawinąć w kaftan bezpieczeństwa? A może po prostu jakoś bym dała radę, tak jak cała masa kobiet na tym dziwnym świecie...
Marcin kończąc pracę dzwonił do mnie nie po to, żeby zapytać: kochanie, co pysznego jest dzisiaj na obiad? tylko po to, żeby zapytać: czy coś jest lub/i co kupić na obiad?
Trochę skrzywiło mnie to jej nie-spanie. Jak?
1. Kiedy położę Miłkę na drzemkę mówię do Marcina szeptem (muszę dodawać, że siedzimy w drugim pokoju?).
2.Jak była taka jeszcze tyci, kiedy udało jej się zasnąć w łóżeczku w domu wszyscy musieli siedzieć cicho, rozmawiać cicho, drzwi nie miały prawa zaskrzypieć, był zakaz mycia naczyń (bo się tłuką).
3. Zamiast domofonu mam kabel wystający ze ściany (mój pies słysząc domofon wpada w szał, a jeśli szczeka kiedy dziecko śpi to z kolei ja wpadam w szał). Przyzwyczaiłam się, że kurierom i innym dostawcom rzucam klucz przez okno (mieszkam na 4 piętrze) lub schodzę na dół.
4. Liczę godziny snu. O której się położyć, żeby przespać minimum 7 godzin.
5. Jeśli spała zdecydowanie zbyt krótko (np 20 minut, a powinna np. 1,5h żeby być wyspaną) potrafiłam przed wejściem do sypialni poryczeć się , zasmarkać, rzucić pod nosem kilkuminutową wiązankę i zacisnąć pięści do białego. Po od 2-10 minutach mogłam wejść do pokoju w miarę spokojna.
6. Kiedy zasnęła za późno na drzemkę przeżywałam jak ja ją położę wieczorem.
7. Jeszcze nie tak dawno bujałam wózkiem na zakupy, kiedy stałam w sklepie (przyzwyczajenie).
Najgorsze było pierwsze pół roku. Najpierw musiałam dojść do tego, że nie spała, bo miała dużą potrzebę ssania, a ja nie dawałam jej smoczka (złote rady o których już kiedyś wspominałam tutaj). Potem musiałam ją nauczyć zasypiać w dzień w łóżeczku. Niezastąpiony w usypianiu był Marcin, który wykazywał się duuużo większą cierpliwością.
Kiedy już wszystko idzie pięknie, śpi ładnie w nocy (1 pobudka na karmienie), kiedy ma w miarę uregulowany sen w dzień (3 drzemki w podobnym czasie o podobnej długości), kiedy spomiędzy czarnych chmur bezsenności i nerwicy zaczyna przebijać się słońce, myślisz, że w końcu osiągniesz harmonię i ład... przychodzi zmiana. WINTER IS COMING. Początkowo myślisz, że to przejściowe (może ząbkuje?), no ale trwa to tydzień, dwa, trzy. Budzi się w nocy 4-5 razy, nie chce zasnąć, w końcu zasypia, budzi się wcześnie rano, wcześnie idzie na pierwszą drzemkę. Rozbija się wszystko o co walczyłaś przez ostatnie tygodnie, cały dotychczasowy rytm dnia zostaje zaburzony. Byłaś pewna, że jak śpi pięknie przez miesiąc to już tak zostanie? Nie bądź pewna, bo pewność niepewna, HE-HE-HE...
Kiedy Miłka skończyła pół roku byłam wycieńczona do granic możliwości psychicznie, miałam krótkie włosy, które obcięłam w międzyczasie, bo mi wypadały na potęgę i na całe moje szczęście wtedy przyszło Boże Narodzenie. Marcin miał więcej czasu, odciążył mnie, zabierał Miłkę kiedy mógł, żebym mogła pobyć sama. Szczerze mówiąc nie wiem jakby to się potoczyło gdyby nie święta. Może musieliby mnie zawinąć w kaftan bezpieczeństwa? A może po prostu jakoś bym dała radę, tak jak cała masa kobiet na tym dziwnym świecie...
Potem bywały lepsze i gorsze dni (i noce).
Jakie wyciągnęłam wnioski?
1. Smoczek to podstawa.
2. Dziecko snu trzeba nauczyć.
3. Mniej spiny to szybszy sukces.
Jakie wyciągnęłam wnioski?
1. Smoczek to podstawa.
2. Dziecko snu trzeba nauczyć.
3. Mniej spiny to szybszy sukces.
Dziecko snu trzeba nauczyć" - jak Pani to zrobiła? Moje dziecię ma już 10 miesięcy i nadal ma ochotę rwać sobie włosy z głowy przez nocne spanie, a może nie spanie Młodego. Też u nas był czas, że było nawet OK, ale nagle coś się posypało i trwa tak już ponad pół roku :( Tosiek zasypia tylko na rękach, na brzuchu moim lub męża, ewentualnie jak jest mocno zamulony, to obok maminego cycusia. MASAKRA!!! Jak niby zaśnie, odkładam go do łóżeczka, 5-10 min spokoju, a potem znowu jazda. Jak już po kilku takich seriach uda mu się zasną na dłużej i budzi się po 2 godzinach to dziękuję Bogu, że mogłam tak długo pospać. U nas nie ma lepszych nocy. Są tylko złe albo gorsze. Nawet przeszło nam przez myśl, aby nauczyć Młodego zasypiania wg metody T. Hogg, ale wówczas chyba w ogóle bym nie spała :( Dlatego jeszcze raz pytam (i szczerze podziwiam) jak Pani to zrobiła?
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale powiem jak to było u nas. Ze snem nocnym nie było problemów na początku. Zadbaliśmy o wieczorny rytuał kąpieli, potem karmienie piersią i jak przy niej zasnęła, to odstawiona do łóżeczka spała dalej. Budziła się po 7 godzinach na karmienie, potem po 3. Po 4/5 miesiącu faktycznie zaczęły się problemy, częste wstawanie, zrzucaliśmy winę na zęby (które wyszły dopiero po 10 mcu). Trwało to dość długo, po 2-3 miesiącach zaczęło się jakos normować, a w 10 miesiącu przespała nam całą noc, z tym, że dzień zaczynał się o godzinie 5.15. Dopiero jak skończyła 13 mcy przespała od 19-20 do 7 rano. U nas największy problem był jednak ze spaniem dziennym. W okolicy 6 miesięcy miałam wrażenie, ze zwariuje, bo usypiania było więcej niż samego spania. Przeczytałam T. Hogg, potem jeszcze jakieś dwie inne książki, ale nie rozwiązały mojego problemu. T. Hogg polecałabym matkom czytać jeszcze w ciąży. Nie znałam wtedy równiez zagadnienia Rodzicielstwa Bliskości i zastosowałam metodę znalezioną w internecie 3,5,7. U nas zadziałała po kilku dniach, ale trzeba mieć nerwy ze stali... Nie wiem, czy podjęłabym się drugi raz...
OdpowiedzUsuńU nas u drugiego piarda w pierwszych miesiącach sprawdzał się biały szum, czyli po prostu szum :p Odpalałam Małemu na youtubie i odpływał. Smoczek + szum + pielucha flanelowa obok twarzy (m.im po to aby smoczek nie uciekał) i dało radę żyć :D :D
OdpowiedzUsuńPrzebrnęłam przez kilka Pani postów z zapartym tchem, o jakże przypominają mi one moje trudny pierwszego macierzyństwa. A ten w szczególności, niestety miałam i mam podobnie.. prawie... z małym wyjątkiem:
OdpowiedzUsuń- moje dziecko od miesiąca raczej przesypia noce, a ma pól roku.. niespełna
- wcześniej wstawało na karmienie, co dwie, 3 godzinki, potem dwa razy, a potem dla odmiany spało z cyckiem w buzi..a ja wcale
- spało na spacerze, ale do czasu...
- nie chce smoczka i nie chciało, pomimo że wprowadziłam go od razu..
- idzie spać nawet o 22 ...
Więc z tymi małymi wyjątkami, również nie spało w dzień i właściwie nadal nie śpi, bo nie wiem czy drzemkę 30 minutową można nazwać spaniem! a ja nie sypiałam wcale, po 3 godziny na dobę, bez pomocy babć, niań (aczkolwiek rozważałam) z pomocą męża.
Cały dzień było noszenie, bujanie, śpiewanie, cycowanie, odkładanie do łóżeczka i słuchanie darcia, żeby zrobić kupę, pomalować się, ubrać, zjeść śniadanie.. nieraz siedziałam i ryczałam razem z nim.
Taka sytuacja zadecydowała o wcześniejszym zaprzestaniu karmienia piersią, niespełna 5 miesięcy dałam radę. Mimo wszystko opracowałam swój system prac domowych, robię kilka rzeczy na raz, często rezygnuję z gotowania na rzecz obiadów kupnych, nie zapuszczam mieszkania, plusem jest to że mam zmywarkę i piorę na bieżąco. A czas wolny zazwyczaj wieczorem, kiedy to mąż zajmuje się dzieckiem mam dla siebie. Nauczyłam się żyć inaczej, szybciej, organizować się... w przeciwnym razie zaroślibyśmy w brudzie.
Pozdrawiam :)
Moj synek zasypia w dzien tylko na spacerze i szczerze mowiac mam tego dosc. Dzis uspialam go w lozeczku i samo usypianie trwalo poltorej godziny a drzemka 28 minut:( prosze napisac jak te dysproporcje wygladaly u Pani coreczki.
OdpowiedzUsuńProsze napisac ile czasu poczatkowo trwalo u Pani coreczki usypianie a ile sana drzemka. Nasz dzisiejszy wynik: poltora godziny usypiania i 28 minut drzrmki:( ps. W typowych okolicznosciach bylby spacer trwajacy nieco ponad 2 goziny
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie tak samo. Spacerowałam całymi dniami, bo dziecko w domu nie chciało spać niestety. Potem w akcie desperacji zastosowałam metodę 3, 5, 7 (choć nie jestem z tego dumna i nie wiem czy drugi raz bym to zrobiła), Jednak nie da się ukryć, że od ponad roku nie mam większych problemów z usypianiem Małej w dzień (w nocy od początku nie miałam problemów). Ostatecznie zasypia trzymając mnie lub Marcina za rękę i bawiąc się palcami. W książce Giny Ford "Jak usypiać" jest podanych wiele sposobów na usypianie dzieci w różnym wieku. Być może Państwu to pomoże. Pozdrawiam i życzę powodenia! :)
Usuń