"Następnym razem się uda..."
"A czemu nie chłopak?"
"No, nie postarałeś się!"
"Eee, jeszcze wszystko się może zdarzyć."
"Może jeszcze się okaże, że to jednak chłopak."
"Kolejne to na pewno będzie syn."
"No trudno, ważne żeby było zdrowe."
Takie oto żarty i "słowa pocieszenia" usłyszeliśmy od paru osób, kiedy oznajmiliśmy rodzinie, że urodzi się nam córka.
Gdyby taki epitet padł z ust jednej osoby mogłabym to uznać za żart, ale że słowa te zostały wypowiedziane wiele razy przez różne osoby w naszych rodzinach to muszę przyznać, że czułam się z tym podle. Marcin w pewnym momencie reagował agresją (warczał, do rękoczynów na szczęście nie doszło ;)), kiedy ktoś znów mu rzucił tekstem w stylu: "a nie mógł być chłopak?".
Gdyby taki epitet padł z ust jednej osoby mogłabym to uznać za żart, ale że słowa te zostały wypowiedziane wiele razy przez różne osoby w naszych rodzinach to muszę przyznać, że czułam się z tym podle. Marcin w pewnym momencie reagował agresją (warczał, do rękoczynów na szczęście nie doszło ;)), kiedy ktoś znów mu rzucił tekstem w stylu: "a nie mógł być chłopak?".
Od samego początku ciąży wszyscy nas nastawiali, że będziemy mieć syna. Na każdym spotkaniu rodzinnym słyszałam, że na pewno to będzie chłopak. Sama również byłam o tym przekonana. "Czułam to", wmówiłam to sobie. Myślałam wówczas, że przez mój temperament będę lepszą matką dla synów, niż córek. Z perspektywy córki wiem, jak trudne może być wychowanie dziewczynki (tak jakby wychowanie chłopca to była kaszka z mleczkiem...). Wiem, to (strasznie!!!) głupie, ale wiecie jak to jest - jak sobie coś wbijesz do łba, to nie bierzesz pod uwagę innych opcji (a biorąc pod uwagę brzemienność to można to spokojnie pomnożyć razy pięć - przynajmniej u mnie).
Do pewnego momentu nie chcieliśmy znać płci - na pohybel - łaknęliśmy niespodzianki. O płeć zapytaliśmy spontanicznie, umawiając się minutę przed wejściem do gabinetu. Nawet się sprzeczaliśmy: kto ma zadać to pytanie lekarzowi ("ty zapytaj!", "no weź, ty to zrób!"). Kiedy okazało się, że to jednak nie chłopak - byłam w przeogromnym szoku. Czułam się oszukana. Jakby to, że będziemy mieć syna było nam z góry pisane. Jakby to miał być pewniak. Wiadomość tę trawiłam kilka dni. Musiałam sobie poukładać wszystko w moim małym, ciążowym rozumku, nastawić się, że na głowie mojego dwuletniego dziecka zamiast punkowego irokeza pojawią się różowe kokardy.
Tymczasem zostałam zbombardowana powyższymi cytatami. Dobiło mnie to. Nie dość, że sama czułam się oszukana, to dodatkowo zawiodłam wiele innych osób. Ciążowe hormony również dołożyły swoje do pieca. Gdyby nie moje koleżanki, które mocno trzymały kciuki "za dziewczynkę" (wiedźmy!) i ich radość, gdy się okazało, że to baba, to szczerze mówiąc, nie wiem jak długo bym się tym dołowała.
Niemniej jednak myśl o tym, z jaką reakcją ze strony kilku osób spotkała się nasza brzuszkowa córka boli do dzisiaj. To tak, jakby chłopiec był bardziej upragniony. Jakby dziewczynka była gorsza. Jakby o chłopca prosili Boga, a dziewczynkę przyjmowali do wiadomości.
A poza tym, albo raczej przede wszystkim, co kogo obchodzi jaką płeć ma nasze dziecko??? Jeśli ktokolwiek może mieć jakieś ciche życzenia w tym temacie to tylko i wyłącznie rodzice. Reszta niech siedzi cicho i ma na uwadze, że mówienie takich wspaniałych żarcików przyszłym rodzicom to zwyczajne chamstwo i bezczelność!
A poza tym, albo raczej przede wszystkim, co kogo obchodzi jaką płeć ma nasze dziecko??? Jeśli ktokolwiek może mieć jakieś ciche życzenia w tym temacie to tylko i wyłącznie rodzice. Reszta niech siedzi cicho i ma na uwadze, że mówienie takich wspaniałych żarcików przyszłym rodzicom to zwyczajne chamstwo i bezczelność!